niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 3

Obudziłam się dość wcześnie. Nie mogłam spać po wczorajszej wiadomości. Postanowiłam, że dziś pojadę do tego adwokata i wszystkiego się dowiem. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się ogarnąć. Wróciłam do pokoju po ubrania. Stanęłam przed szafą i wybrałam luźną bluzkę z napisem, dżinsy, botki na koturnie i kilka dodatków.



Po przebraniu się zeszłam do kuchni zrobić śniadanie. Postanowiłam zrobić kanapki. Zabrałam się za robotę. Zrobiłam dodatkową ilość dla Monic. Zjadłam swoje, a resztę schowałam do lodówki. Mon jeszcze śpi, więc napisałam karteczkę, że śniadanie ma w lodówce, a ja za niedługo wrócę. Wróciłam do pokoju, wzięłam list i poszukałam nr do tego adwokata. Jest już po 10, więc powinni mieć czynne. Znalazłam i szybko zadzwoniłam. Odebrała jakaś kobieta.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała miło.
-Dzień dobry. Chciałabym zapytać czy pan Peter Adams ma chwilę czasu na spotkanie? -odpowiedziałam.
-Pani nazwisko?
-Patricia Evans.
-Proszę poczekać, zaraz sprawdzę. - poczekałam kilka chwil i wróciła - Dziś o 12. Pasuje pani?
-Jak najbardziej. - odpowiedziałam - A gdzie mam przyjechać?
-Na Aber Street 25. 
-Dziękuję. - i rozłączyłam się. 
Czyli mam godzinkę, żeby się tam znaleźć. Schowałam list do torebki i wyszłam z domu. Zakluczyłam drzwi i wsiadłam do mojego autka. Włączyłam GPS-a w telefonie i ruszyłam. O 11:45 byłam już pod kancelarią. Weszłam do środka i podeszłam do młodej dziewczyny pracującej jak mi się zdawało recepcji.
-Dzień dobry. Byłam umówiona do pana Peter'a Adams'a.
-Dzień dobry. Pani Patricia?
-Tak to ja.
-Proszę za mną. - powiedziała, więc ruszyłam za nią. Zaprowadziła mnie przed zwykłe, białe drzwi. Zapukała i weszła do środka mówiąc bym chwilę zaczekała. Po kilku sekundach wróciła i powiedziała, że mogę wejść. Przeszłam przez drzwi i przywitał mnie średniej wielkości pokój. Był on w kolorze beżowym. Na środku stało dość duże, zrobione z ciemnego drewna biurko. Na przeciw niego stały 2 krzesła. Po prawej stronie było okno i kilka mniejszych szafek. Po lewej natomiast była duża szafa. Na półkach były różne segregatory. 
-Dzień dobry. Proszę. - powiedział mężczyzna po 40.
-Dzień dobry. Nazywam się Patricia Evans. Dzwoniłam przedpołudniem.
-Tak oczywiście. Jestem Peter Adams. Co panią do mnie sprowadza? - zapytał.
-Tydzień temu dostałam list. Było w nim napisane, że mam brata, a moi rodzice nie są biologicznymi. Był w nim numer do pana kancelarii i kazano mi się zgłosić do pana.
-Ma może pani ten list przy sobie?
-Tak, jasne. Proszę. - podałam mu list i czekałam. Przeglądał go chwilę, która stawała się wiecznością. Po chwili wstał, podszedł do wielkiej szafy i wyciągnął z niej niebieski segregator.
-Otóż, wygląda na to, że pani brat przyszedł do naszej kancelarii, by panią odszukać. 
-Czyli to prawda? - zapytałam nie dowierzając. 
-Tak. Ale musimy to jeszcze sprawdzić. Czy chciałaby pani spotkać się z bratem? - zapytał.
-Tak, chciałabym go zobaczyć i dowiedzieć się jak to się stało.
-Dobrze. W takim razie proszę zostawić mi numer pani telefonu i skontaktuję się z panią jak ustalę datę spotkania. Oczywiście będzie trzeba zrobić testy DNA, ale tym zajmiemy się później. 
-A czy mógłby pan przynajmniej powiedzieć jak on się nazywa?
-Tak. Nazywa się on Michael Gallagher. To tyle.
-Dziękuję i czekam na telefon. Do widzenia.
-Do wiedzenia.
Wyszłam pomieszczenia a następnie z budynku. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do parku, który mijałam po drodze. Był niedaleko naszego domu, więc będę miała gdzie biegać. Po ok. godzinie wróciłam do domu. Nie chciałam by przyjaciółka się martwiła. Gdy weszłam do domu, usłyszałam jak Monic z kimś rozmawia przez telefon. Z barwy jej głosu wynika, że się martwi. Podeszłam do niej i przytuliłam się do niej. Ta szybko zakończyła rozmowę i objęła mnie.
-Co się stało Trish? - zapytała zmartwiona.
-Chyba czas najwyższy Ci powiedzieć. - odpowiedziałam smutno.
-Co się stało? - zapytała przerażona.
-Ddowie-ddziałam się, że mmam bratta...
-Co?! - zapytała zaszokowana.
-No... A najlepsze jest to - powiedziałam, teraz tylko łzy spływały mi po policzkach.
-Co jest najlepsze? - zapytała ni to przerażona, ni to zaciekawiona.
-Dowiedziałam się również, że rodzice nie są moimi rodzicami.
-Co? - zapytała zszokowana -Jak to?
-Pamiętasz imprezę w moje urodziny? - zapytałam.
-No jasne. Takiej biby nie da się zapomnieć. - zaśmiała się.
-A jak czekałyśmy na Josh'a to przyszedł listonosz z listami i jeden był do mnie. Wiec w nim pisało, że mam się stawić do kancelarii tutaj w Londynie, bo mój "brat" mnie szuka. Wiec dzisiaj byłam tam i się tego dowiedziałam. 
-Wow... Nie wiem co ci powiedzieć.
-Nic nie mów tylko mnie przytul. - odpowiedziałam.
-A ja chciałam ci przekazać takie świetne wieści, a ty tu takie smutasy powiadasz. - zaśmiała się lekko.
-No zamieniam się w słuch. 
-Więc, za 2 dni jest koncert! - wykrzyczała uradowana - A najlepsze jest to, że zdobyłam bilety za kulisy!
-Jej, ale się cieszę. - odpowiedziałam już z małym uśmiechem. 
-Ale wracając do sprawy. Co z tym zrobisz? 
-Pierwsze co, to porozmawiam z rodzicami. Pojadę do nich po koncercie. A i mam się spotkać z Michael'em. 
-Kim?
-No z moim bratem.
-To kiedy się z nim zobaczysz?
-Zobaczymy kiedy prawnik zadzwoni.
-Dobra, chodź obejrzymy coś. Dość wrażeń jak na jeden dzień. - powiedziała. Wzięłyśmy różne przekąski i włączyłyśmy film. Z tych wszystkich wrażeń w połowie drugiego filmu, zasnęłam.

______________________________________________________________
Cześć miśki <3 Wiem, dawno nie dodawałam, ale to pierwsze moje opowiadanie i musiałam przemyśleć fabułę. CHŁOPCY pojawią się w następnym rozdziale!!! Dodam go w tygodniu :) Wiem, że to flaki z olejem, ale mam nadzieję, że jakoś zachęcę Was do czytania moich "wypocin" :D Proszę o Komentarze, bo nwm czy dalej pisać. Cokolwiek :D 

Dziękuję za wszystko i do następnego! :* <3 KC <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz