czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział 8

Podeszliśmy do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili otworzyła nam średniego wzrostu kobieta o włosach w kolorze ciemnego blondu. Jej brązowe oczy patrzył na nas.
Po chwili na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Przytuliła mocno Mike'a. On niepewnie, ale oddał uścisk.
-Ciociu, to jest Patricia. Moja siostra. - powiedział, a kobieta uważniej mi się przyjrzała. Podeszła do mnie i przytuliła po chwili się przepłakując.
-Oh kochanie. Dobrze cię widzieć. Pokaż to mi się. - powiedziała i odchyliła mnie na odległość ramion. - Cała Laura, ale oczy to masz taty, tak jak Mike. - powiedziała jeszcze raz mnie przytulając.
-Pani Mauro...
-Jaka pani! Jestem przecież twoją ciocią. - powiedziała surowo.
-Więc ciociu, to jest Monic. - wskazałam na blondynkę. - Moja najlepsza przyjaciółka.
-Dzień dobry. - powiedziała cicho Mon, a ciocia się uśmiechnęła.
-Wchodźcie do środka kochani. Upiekłam akurat ciasto truskawkowe.
Weszliśmy do środka zostawiając bagaże w przedpokoju i skierowaliśmy się do salonu.
-Siadajcie.
Usiedliśmy na kanapie żwawo rozmawiając o naszej podróży i jak się poznaliśmy.
-Nie ma to jak w domu. - powiedział Mike.
-Częstujcie się kochani. - powiedziała ciocia Maura. Wzięliśmy  po kawałku ciasta.
-Niebo w gębie po prostu.
-To jest przepyszne. - powiedziałam.
-Za niedługo ma przyjechać Greg z rodzinką. Poznacie ich. - popatrzyła na mnie i Mon.
-Nie mogę się doczekać, aż ich poznam.
Po chwili drzwi frontowe otworzyły się i do salonu wpadł mały, blond włosy chłopczyk.
-Babciu, babciu...!
-Co się dzieje Theo? - zapytała Maura.Wbiegł jej w ramiona i wtedy zobaczył nas. Skądś kojarzyłam tą buźkę.
-Kto to jest? - zapytał cicho.
-Nie poznajesz wujka Mike'a?
Chłopiec uważnie spojrzał na chłopaka siedzącego na kanapie powoli podszedł do niego. Po chwili przytulił go i spojrzał na nas. Za jego plecami zauważyłam przyglądające się nam 2 osoby. To pewnie byli rodzice chłopczyka. Podeszli do naszej małej grupki i przywitali się.
-Cześć, jestem Greg, a to jest Denise, moja żona.
-Cześć, Patricia Evans, siostra Mike'a, a to moja przyjaciółka Monic Black.
-Miło nam.
-Siadajcie kochani. Napijecie się czegoś? - zapytała ciocia.
-Nie mamo, na razie nic. Zaraz, zaraz... jak to siostra Mike'a?
-Ale masz zapłon Greg. - parsknął śmiechem Mike. - No wiesz.... To taj jak ty masz brata, tak ja mam siostrę. Proste.
-No ale skąd ona się tu wzięła?
-Mówiłem ci kiedyś, że będę ją szukać. No i znalazłem.
-Jesteście nawet podobni. - mruknęła Denise.
-Ale skąd masz pewność, że to ona? - nie dawał za wygraną Greg. Chyba mnie nie polubił.
-No właśnie. Może zróbmy testy DNA? - zaproponowałam. - Tak, żeby była pewność.
-No dobra. Jak tylko wrócimy to zajmę się wszystkim i dam ci znać.
Do salonu weszła szczęśliwa Maura niosąca tace z filiżankami i ciastem, a obok niej kroczył dumnie Theo z dużym kawałkiem placka, który zapewne jest jego.
-Niall właśnie dzwonił i powiedział, że mają przerwę i przyjeżdża. - powiedziała uradowana.
-Wujek Niall?! - krzyknął Theo.
-Tak kochanie.
-A reszta wujków też?
-Nie wiem Theo, nie powiedział.
Chłopczyk dalej zajadał się ciastem, a ja coraz bardziej zastanawiałam się i układałam fakty.No, ale to przecież niemożliwe, to nie może być prawdą.Rozmyślając nad tą dziwną sytuacją rozglądnęłam się po salonie. Greg zawzięcie rozmawiał z Mike'm o sporcie, Denise i Mon znalazły wspólny temat do rozmów, z tego co się przysłuchałam była to moda, a ciocię gdzieś wywiało. Postanowiłam pobawić się z Theo, który już zdążył zjeść swój kawałek placka.
Miłą zabawę z chłopczykiem przerwał dzwonek do drzwi. Mały gdy tylko go usłyszał pobiegł do drzwi, które już się otwierały przez znalezioną ciocię.
-Wujek Niall! Przyjechałeś do mnie! - krzyczał mały.
-I mam coś dla ciebie. - powiedział dziwnie znajomy głos. Po chwili do salonu wpadł uradowany Theo z nową zabawką.
-Zobacz ciociu, wujek kupił mi nowe auto. Za małym pokazała się Maura niosąc jakąś dziwną paczkę, a zaraz za nią wyłonił się... no nie wieżę! Niall Horan we własnej osobie, Niby już widziałam tego chłopaka na własne oczy, ale to spotkanie jest kosmicznie dziwne. Spojrzałam na przyjaciółkę, by wybadać jakie wrażenie zrobił na niej chłopak. Siedziała na kanapie i szczypała się w kolano wybałuszając oczy. Pewnie myśli, że to sen. Dopiero teraz wszystkie fakty zebrały się w całość. Mike to kuzyn Niall'a Horana, a to oznacza, że ja też nią jestem! No dobra, nie jest jeszcze to potwierdzone w 100%, ale jest duże prawdopodobieństwo. Wow. Jeden z moich idoli okazuje się moim kuzynem! No nie wieżę!
Chłopak przez chwilę rozglądał się po pomieszczeniu, a później zaczął witać się z każdym po kolei. Monic była wniebowzięta gdy nadeszła jej kolej, a gdy pocałował ją w policzek na przywitanie, myślałam, ze się przewróci. Następnie podszedł do mnie i przywitał się tak jak z Mon.
-Wiedziałem, że się jeszcze spotkamy. - szepnął mi na ucho.
-Naprawdę? - zapytałam zdziwiona, niby skąd mógł wiedzieć?
-Przeczucie, czy coś takiego. - powiedział śmiejąc się. - Tak w ogóle to skąd się tu znalazłyście? - powiedział już tak by wszyscy słyszeli.
-To długa historia. - powiedziałam równo z Mike'm.
-Wy serio musicie być rodzeństwem. - mruknęła Mon.
-Zaraz zaraz. Jakie rodzeństwo? - mruknął zdezorientowany Niall.
-No to tak. - zaczął Mike. - Pamiętasz jak twoja mama opowiadała mi, że mam siostrę? Oto ona. - powiedział w wielkim skrócie.
-W takim razie witaj w rodzinie kuzyneczko! - powiedział radośnie Niall.

***

Było późno w nocy kiedy siedziałam na tarasie i rozmyślałam. Miałam śliczny widok na ogród i nocne miasto. Moją ciszę przerwał chłopak o farbowanych blond włosach.
-Nie możesz spać? - zapytał.
-Mogę zapytać cię o to samo.
-Przez ostatni tydzień byliśmy w Stanach i zmiana czasowa daje się we znaki, a ty?
-Mój mózg nie chce zasnąć, bo rozważa to jak dużo dzieje się w moim życiu.
-Chcesz może gorącej czekolady? Mama zawsze mówi, że pomaga usnąć. Na mnie to działa. - powiedział z uśmiechem.
-Chętnie.
Ruszyliśmy do kuchni gdzie Niall przygotował dla nas po kubku przepysznej czekolady z piankami. Rozmawialiśmy jeszcze o koncertach, tworzeniu muzyki, o naszych rodzinach, przyjaciołach, jak spędziliśmy ostatni czas. Po, jak się później okazało, 2 godzinach wróciliśmy do łóżek. Kładąc się spojrzałam no Mon i uśmiechnęłam się widząc jej spokojny sen i sama odpłynęłam.

***

Spędziliśmy w Mullingar tydzień, zwiedzając i spędzając czas razem. Greg się chyba do mnie już przyzwyczaił. To miasto jest bardzo śliczne. Najciekawsze miejsca to jeziora Lough: Owel, Lene i Ennell. Innym ciekawym miejscem była rezydencja niedaleko Mullingar- Belvedere Hause and Gardens oraz katedra diecezji Meath Christ the King Mullingar. Teraz jesteśmy już w drodze do Londynu. 
Żegnamy się na lotnisku, obiecując spotkać się za niedługo, lecz niestety fanki dowiedziały się, że Niall jest na lotnisku. Nie spodziewałam się ich tu tylu. Wiem, że spotkanie z idolem jest zdarzeniem życia, przecież sama jestem fanką, no ale jak mogły się tak mamnożyć? Ciekawe ile czekały na ten moment. Jeżeli szaleją tak przy jednym z nich to ciekawe jest jak się zachowują gdy są w piątkę. Ale wracając do ważniejszych spraw to Mike rozmawiał ze znajomym lekarzem zajmującej się testami DNA i załatwił nam testy w przyszłym tygodniu. Kilka dni mają potrwać badania i dowiemy się prawdy. Pożegnałyśmy się z chłopakami i każdy poszedł w swoją stronę. Po 10 minutach byłyśmy już w domku. Napisałam krótką wiadomość chłopakom, że jesteśmy już na miejscu, a oni odpisali podobnie. Tak ja Patricia Evans mam numer Niall'a Horana!!! Podał mi to, bo jak stwierdził musi mieć kontakt z nową kuzyneczką. Nasze kolejne dni wyglądały bardzo podobnie, ponieważ przez większą część czasu leniuchowałyśmy i jadłyśmy bardzo dużo niezdrowego jedzenia. Żadnej z nas nie chciało się gotować, a to był najszybszy sposób. Po kilku dniach lenistwa postanowiłam, że poszukam pracy. Szczerze mówiąc znudziło mi się nic nie robić, co jest naprawdę dziwne. W sumie niczego nam nie brakuje, ale ile można być na utrzymaniu rodziców? Nie będzie mi się chociaż nudzić. Z Niallem i Mike'm nie widziałam się od pożegnania na lotnisku, ale dużo rozmawiamy przez telefon i piszemy sms-y. Cgłopaki mają bardzo dużo pracy przed wydaniem nowej płyty. Jest to ich czwarta płyta i co ciekawsze nazwali ją Four. Sama nie mogę się doczekać jej premiery. Z tego co mówił Niall to ma się ukazać do końca miesiąca czyli maksymalnie 15 dni. Po tym czasie mają mieć trochę wolngo i obiecał się spotkać. Nie mogę się doczekać. Dziś dzień testów. Mówiąc szczerze trochę się boję. Pogodziłam się z myślą, że mam brata i sławnego kuzyna. Jestem już pod kliniką i czekam aż Mike przyjedzie. Trochę się spóźnia, bo miał być na miejscu już dobre 10 minut temu. Dzwoniłam do niego, ale nie odbiera. Nagle widzę jak wychodzi z samochodu. -Hej, przepraszam za spóźnienie, ale korki były. Nie zaczniesz co było tego powodem. - zaczął się śmiać. - Można powiedzieć, że stado Directioners czekało na idoli pod studiem. Naprawdę podziwiam chłopaków za to, że wytrzymują takie piski. -No niezłe miałeś przeżycie. - zaśmiałam się. -Idziemy? -Pewnie, już. Byliśmy już po testach. Były starsze dziwne. Teraz pozostało nam tylko czekać na wyniki. Napisałam Niall'owi sms-a z pozdrowieniami od Directioners. Odpisał: "Skąd wiesz? :O " No wiesz, sama jestem jedną z nich. Mamy swoje źródła. :D -To co? idziemy na kawę? -zapytał brunet. -Jasne. Starbucks? Gdy dotarliśmy na miejsce, zamówiliśmy kawę i ciastko. Rozmawialiśmy, aż nagle zza oknem zauważyłam idącego w naszą stroną Zayna. Co on tutaj robi? Niall pisał, ze mają dużo pracy z albumem. Gdy Zayn mnie zauważył, uśmiechnął się i złożył swoje zamówienie. Razem z Mike'em ruszyliśmy do wyjścia uprzednio płacąc. Oczywiście nie mogłam za siebie. Ach ten dżentelmen. Ruszyłam w stronę swojego domu sama, gdyż do chłopaka zadzwonili z pracy mówiąc, że musi się szybko stawić.  

________________________________________________________________________________
Hej Misiaki!! Przepraszam, za tak długą przerwę :( Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie :) Postaram się dodawać rozdziały, ale niestety różnie to będzie przez naukę :'(
Z GÓRY PRZEPRASZAM ZA DZIWNE PISMO ALE BLOGGER ZMIENIŁO JAKOŚ DZIWNIE I NIE MOGĘ TEGO OGARNĄĆ :'( Jeżeli ktoś z Was wie jak to naprawić, byłabym bardzo wdzięczna <3 Wiem, że fanka od razu by się spostrzegła o co chodzi, ale to miało być specjalnie :D
Dzięki Misiaki za komentarze :D Do następnego <3 KC <3

wtorek, 15 grudnia 2015

Wielkie przeprosiny!!!

Bardzo przepraszam moich czytelników za tak długą nieobecność :* Mimo że nie dodawałam postów zostaliście ze mną <3 Mam teraz wiele nauki ale to nie jest wystarczające wytłumaczenie za tak długi czas nic nie dodawania :* Dlatego jeszcze raz przepraszam i postaram się dodać przed świętami rozdział :* Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie na mnie <3 Kc <3 Pat ka <3

wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 7

Widząc kolejkę ciągnącą się na drugi koniec budynku zaczęłyśmy się wycofywać lecz przez przypadek wpadłam na jakiegoś chłopaka. 

-Ojej, przepraszam. - powiedziałam pośpiesznie.
-Hej, jak widzę lubisz na mnie wpadać. - zaśmiał się. Pierwsze co zobaczyłam to wpatrujące się we mnie karmelowe tęczówki. Po chwili opanowałam się i przyjrzałam się dokładniej chłopakowi. Oprócz tych zniewalająco hipnotyzujących oczu zauważyłam czarne, postawione do góry włosy, ciemną karnację skóry i małe, czarne kolczyki w uszach. To zdecydowanie był Zayn Malik. Ubrany w czarny T-shirt, czerwoną, rozpiętą koszulę i czarne spodnie wyglądał obłędnie. Zresztą jak zawsze. Obok niego stała śliczna blond włosa dziewczyna, ubrana w czarną sukienkę i czarne, wysokie szpilki. Tak, to na pewno była Perrie Edwards.
-Uważałabyś! - powiedziała niemiło.
-Przepraszam, to przez przypadek. - odpowiedziałam speszona.
-Lepiej patrz pod nogi. - znów chamski ton.
-Perrie, spokojnie. Patricia nie chciała. - powiedział, a mi serce zabiło mocniej. Zapamiętał moje imię. Perrie tylko wybałuszyła oczy.
-Ty ją znasz?! Jakim cudem?! - powiedziała, a raczej wykrzyknęła.
-No tak, była ze swoją przyjaciółką na naszym koncercie, a potem przypadkowo nas wszystkich zamknięto w jednym ze sklepów w galerii.
Wow, pamięta wszystkie nasze spotkania. Musimy chyba być jakieś wyjątkowe czy coś. A właśnie! Gdzie podziała się Monic?! Stoi obok jakiegoś chłopaka w kolejce. Jak widzę pozbierała się już po Josh'u.
-Ej ty! - krzyknęła Perrie - Przeproś Zaynusia.
Po usłyszeniu zdrobnienia prawie parsknęłam śmiechem, ale powstrzymałam się i tylko cicho się zaśmiałam pod nosem. Popatrzyłam na Malika, on tylko przewrócił oczami, ale nic nie powiedział.
-Przepraszam Zayn.
-Naprawdę nie ma sprawy. Wybieracie się do klubu? - zapytał zmieniając już temat. Uśmiechnęłam się dziękując mu w duchu za zmianę tematu.
-No wybierałyśmy się, ale chyba odpuścimy. Za długa kolejka.
-Nie ma sprawy, wejdziecie z nami. - posłał mi uśmiech. Edwards chyba to zauważyła.
-Co ty wyprawiasz? - syknęła do Zayna - Przecież to miał być nasz wieczór.
-Przecież jest. Ja tylko pomagam im wejść do środka by mogły się dobrze bawić. - powiedział spokojnie.
-Nie będę wam robiła kłopotu. Lepiej pójdę po Mon i wrócimy do domu. - powiedziałam. Szczerze współczuję Zayn'owi jeśli Pezz jest taka przez cały czas.
-Nie no co ty? Zawołaj Monic i wchodzimy.
Podeszłam do przyjaciółki i szepnęłam jej na ucho, że już wchodzimy. Zdziwiła się, ale wskazałam jej Zayna i stojącą obok niego Pezz, która nie wyglądała na zadowoloną.
-Chodźmy już. Wolę nie narażać się bardziej Edwards.
Pewnie się już więcej nie zobaczymy, ale lepiej nie narobić sobie głupim zderzeniem wrogów. Podeszłyśmy do pary i razem skierowaliśmy się do ochroniarzy. Ten spojrzał na Zayna i wpuścił go.
-One są też ze mną. - powiedział, gdy zauważył, że jeden z goryli dziwnie się na nas patrzy.
-Dzięki Zayn. - powiedziałam i razem z Black wmieszałyśmy się w tłum.

Byłam już po kilku drinkach i razem z Mon wywijałyśmy na parkiecie. Co jakiś czas podchodzili do nas jakieś osobniki płci przeciwnej. Tym razem też ktoś podszedł. Był to chłopak o ciemnoblond włosach, ubrany w zwykłą, szarą koszulkę i ciemno-dżinsowe spodnie. Zaczęliśmy tańczyć. Na początku był to zwykły taniec, ale wraz z upływającym czasem chłopak stał się bardziej nachalny. Odepchnęłam go i na szczęście sobie odpuścił. Przetańczyłyśmy jeszcze kilkanaście piosenek pijąc co jakiś czas drinki. Do domu wróciłyśmy taksówką gdzieś tak koło 3 nad ranem.

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Wzięłam prysznic i przebrałam się w świeże ciuchy i zeszłam na dół. Wczoraj byłam tak padnięta i pijana, że ściągnięcie z siebie ubrań było koszmarnie trudne i spałam w nich. W kuchni zażyłam tabletki na ból głowy i popiłam sokiem pomarańczowym. Zrobiłam sobie na śniadanie musli owocowe z jogurtem i siadłam na kanapie w salonie. W pewnym momencie oglądania nawet ciekawego programu o psach, nastąpiła reklama. Jak zawsze wjurzająca, która potrwa kilka minut.W tym czasie postanowiłam zajrzeć do Monic. Leżała w łóżku, w samej bieliźnie. Widocznie miała tyle siły by zdjąć chociaż ubrania.
Jak to ja, bardzo miła, kochana i skromna osoba postanowiłam iść po tabletki i sok dla Mon, bo wypiła więcej ode mnie, a głowy mocnej nie ma. Wracając do jej pokoju wpadł mi do głowy szatański plan. Położyłam przyniesione rzeczy na stoliku nocnym i skierowałam się do łazienki. Nalałam do jakiegoś kubka wody i skierowałam się do łóżka. Tak słodko spała, ale nie mogłam się powstrzymać i wylałam jej na głowę wodę. Gdy połowa znajdowała się już na niej, obudziła się. Poderwała się na równe nogi. Ze śmiechu o mało nie tarzałam się po podłodze. Jej mina i wygląd były przekomiczne.
-Ciebie już do końca powaliło?! - krzyknęła oburzona.
-Nie, poprostu nie mogłam się powstrzymać. Tak słodko spałaś.
-I dlatego postanowiłaś mnie tak chamsko obudzić?!
-Przepraszam. - spuściłam głowę.
-Hej, nie smuć się. Wiesz, że jestem odporna na twoje sztuczki. No dobra. Wybaczam!
-Na pewno wszystko ok?
-No to przecież. - powiedziała z uśmiechem. -A od kiedy ty się tak przejmujesz moją reakcją? Nigdy nie przeszkadzało ci czy się obrażam, bo zawsze szybko przechodzi.
-Po prostu zrozumiałam jak łatwo kogoś zranić nie chcąc tego.
-Zaraz zaraz. O czym ty kobieto gadasz?
-Po prostu myślałam o wszystkim co się działo od naszej wyprowadzki i uświadomiłam sobie kilka spraw.
-Dobra, nie gadaj już więcej tylko się przytul.
Gdy ja przebierałam pościel Monic, bo jak stwierdziła,że  kto nabałaganił ten sprząta, a ona się ogarnęła postanowiłyśmy coś zjeść. Postawiłyśmy na naleśniki z syropem i owocami oraz czekoladą.
Resztę dnia spędziłyśmy na sprzątaniu i wygłupianiu się. Wieczorem zadzwonił do mnie Mike i zapytał się o spotkanie. Z racji że Monic chciała go poznać postanowiłam zaprosić go do nas na obiad.

Następnego dnia przygotowywałyśmy wszystko co było potrzebne. Wysprzątane- było. Obiad- był. Jeszcze tylko się przebrać i wszystko gotowe.
Pół godziny później do moich uszu dobiegł dzwonek do drzwi.
-Zaraz, chwila! - krzyknęłam ze swojego pokoju. Po chwili zeszłam na dół przywitać się z bratem. Jak to dziwnie brzmi.
-Hej,  wychodź. - przywitałam się z bratem.
-Cześć. - powiedział. Po chwili zauważyłam Mon schodzącą ze schodów.
- Właśnie, Mon poznaj Mike'a, mojego brata. Mike poznaj Monic, moją najlepszą przyjaciółkę.
-Miło mi cię poznać. - powiedział całując Mon w dłoń.
-Cieszę się, że przyszedłeś. Siadajcie. Już podaję.
Skierowałam brata i Mon do jadalni, a siebie do kuchni po dania.
Po zjedzonej kolacji usiedliśmy na kanapie w salonie.  Chciałabym się dowiedzieć czegoś o rodzicach. Niestety wydawało mi się, że Mike woli rozmawiać z Mon niż mi opowiedzieć o nich. Postanowiłam więc, zapytać go o parę rzeczy i dać im pogadać. Nie żebym była zazdrosna. Po prostu obiecał, a ja bardzo chcę się dowiedzieć.
-Ekm... Przepraszam, że przeszkadzam, ale obiecałeś opowiedzieć o rodzicach.
-Co chciałabyś wiedzieć?- zapytał niechętnie odrywając się od rozmowy z Mon. Ona jednak wiedząc jak bardzo zależy mi na dowiedzeniu się o nich powiedziała, że idzie do łazienki.
-No, jak wyglądali, czy byli dobrym małżeństwem, jaka jest nasza rodzina, czy utrzymujesz kontakt z innymi... - dostałam słowotoku.
-Hej, hej, pomału. - zaśmiał się przerywając mi. - Może po kolei? To tak. Mama była śliczną, niską, ciemnowłosą kobietą o zielonych oczach. Szczupła, z wielkimi ambicjami. Z tego co mówiła ciocia, to chciała być modelką, ale pojawiliśmy się my, więc oddała karierę na rzecz opiekowania się nami. Tata był wysokim facetem o czarnych włosach i brązowych oczach. Pracował jako prawnik w kancelarii przyjaciela. Był podobno dobry w tym co robił. - zaśmiał się, choć nie wiem co go tak cieszy. Lecz kontynuował. - Byli dobrym małżeństwem, jak każde trochę się sprzeczali, ale nigdy jakoś poważnej kłótni nie mieli. Mama była jedynaczką, a tata miał siostrę i 2 braci.* Ciocia Maura ma 2 synów. To z nimi się wychowywałem. Są nawet spoko. Jeden ma żonę i synka. Drugi wciąż jest wolny. Pewnie go polubisz. Wujek Ed mieszka sam. Jego żona zmarła 4 lata temu na raka. Z kolei wujek Elijah jest najmłodszy i wciąż kawaler, choć słyszałem, że się oświadczył swojej dziewczynie Emmie. W sumie widuję się z nimi tylko czasami. Najczęściej z ciocią Maurą. Jest dla mnie jak druga mama. To tyle. Chcesz jeszcze coś wiedzieć? - pyta, a ja wciąż przyswajam informacje.
-Nie, to wszystko. Dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczyło.
-Nie ma za co, ale teraz chcę usłyszeć jak ty żyłaś przez te lata. - był miły, zero wcześniejszej niechęci. Może mi się tylko wydawało...
-Pod warunkiem, że też opowiesz. Teraz opowiadałeś o innych a nie o sobie.
-No dobra. Zaczynaj.
-Więc mieszkałam w Newcastle. Moi rodzice są cudownymi ludźmi. Zawsze starali się by mi nic nie brakowało. Tata jest szefem jakiegoś wydziału w firmie dziennikarskiej, a mama to prawnik. W wieku 5 lat poznałam Monic. Nasze mamy ze sobą pracowały i przyjaźniły, więc widywałyśmy się często. Na dodatek chodziłyśmy do tej samej szkoły. Nasza przyjaźń nie była idealna, ale była nasza. Nic poza tym ciekawego się nie działo. Teraz twoja kolej.
-Więc jak wspominałem, mieszkałem z ciocią Maurą. Na początku mówiłem do niej mamo, ale gdy zrozumiałem, że moja mama nie żyje, zacząłem nazywać ją ciocią. Z Greg'iem i Niall'em dobrze się dogadywałem, lecz niedawno posprzeczaliśmy się i nie widziałem się z nimi.
-Dawno ich nie widziałeś?
-No będzie już jakieś pół roku.
-Nie chcesz ich odwiedzić? - pytam. Sama z chęcią bym ich spotkała.
-Nie wiem czy chcieliby mnie jeszcze widzieć. Tą sprzeczką się poróżniliśmy.
-Jeżeli chcesz mogę jechać z tobą. Spotkałbyś się z nimi i porozmawiał, a chciałabym ich poznać.
-Myślę, że to dobry pomysł. - uśmiechnął się. -A tak z innej beczki to gdzie Mon?
-Miała iść tylko do łazienki. Chodź sprawdzimy.
Weszliśmy po schodach na piętro i skierowaliśmy się do pokoju Monic. Zapukałam i uchyliłam drzwi. Patrzę a tam Mon rozmawia z Josh'em. Co on tu robi?

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale zaczęłam się martwić bo nie schodziłaś. - powiedziałam spoglądając na przyjaciółkę. -A tak apropo, Josh co ty tu robisz?
-Hej Trish, przyszedłem pogadać. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć.
-Przyszedłeś sam czy Kevin cię przysłał? - byłam bardzo tego ciekawa.
-Masz racje. To przez Kevina przyszedłem. Ale to nie zmienia faktu, że Mon należą się wyjaśnienia.
-Mon? Nic nie powiesz?
Dziewczyna dopiero teraz obróciła się do mnie przodem. Zauważyłam, że jej szare oczy były pełne łez. Szybko podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Chłopaki. - zwróciłam się do Josh'a i Mike'a. - Nie chcę być niemiła, ale czy możecie wyjść? Muszę na spokojnie z nią pogadać.
-Spokojnie. To zgadamy się jeszcze, co Trish? Pa dziewczyny. - powiedział Mike i wyszedł z pokoju.
-A z tobą się jeszcze rozprawię. - powiedziałam do Josh'a, który też już wychodził. Opuścił pokój bez słowa. Po chwili usłyszałam zamykające się drzwi wejściowe.
-A teraz Monic, gadaj co ten kutafoniec ci powiedział, że tak okropnie wyglądasz.
Zaśmiała się cicho i zaczęła opowiadać jak Josh pukał do jej okna, jak mało co zawału nie dostała. Jak zaczął ją przepraszać, że przyniósł jej bukiet czerwonych tulipanów, jej ulubionych kwiatów. Zaczął się tłumaczyć, że serce nie sługa, ale nie chciała go słuchać. Gdy już się uspokoiła, zeszłyśmy na dół. Tam przygotowałam dla nas po kubku gorącej czekolady. Usiadłyśmy na kanapie i włączyłam telewizor. Na koniec wieczoru zrobiłyśmy sobie noc filmową.
Po obejrzeniu Gwiazd naszych wina włączyłam komedię Rrrr... Uśmiałyśmy się przy tym strasznie. Po kilku filmach poszłyśmy spać w dobrych humorach.
Kilka dni później omówiłam z Mike'iem, że pojedziemy do rodziny za tydzień. Przez ten czas mamy wszystko przygotować.
Monic widząc, że się pakuję podeszła do mnie i się przytuliła.
-Będę za tobą bardzo tęsknić. Na ile jedziecie? - zapytała.
-Nie będziesz tęsknić i nie wiem na ile. -powiedziałam.
-Przecież wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra, więc czemu sądzisz, że nie będę?
-Nie będziesz, uwież mi. - powiedziałam, a jej mina-bezcrnna. - Nie będziesz tęsknić, bo jedziesz z nami.
Ucieszyła się i poleciała do siebie się pakować.

To już dziś. Poznam moją rodzinę. Bardzo się z tego cieszę, ale też strasznie boję. Mamy zrobić niespodziankę cioci. O umówionej godzinie byliśmy już całą trójką na lotnisku, bo jak się niedawno dowiedziałam ciocia mieszka w Irlandii. Oddaliśmy bagaż i po odprawie siedliśmy do samolotu. Po 3** godzinach lotu byliśmy w Dublinie i przez kolejną godzinę jechaliśmy do Mullingar. Potem taksówką pod dom.
-Jak dawno tutaj nie byłem - szepnął Mike. Z uśmiechem na twarzy ruszyliśmy do drzwi.

______________________________________________________________________________
* Nwm ile Niall ma wujków i ciotek z pierwszego zdarzenia, czyli ilu ma od stron rodziców.
** Jestem za dużym leniem by sprawdzić ile trwa lot i przejazd :) mam nadzieję, że nie jest to duża różnica co w rzeczywistości :D
______________________________________________________________________________
Hejka ;D Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie :D
Przepraszam Miśki za tak długą nieobecność. Był koniec roku szkolnego i poprawianie ocen + w tym czasie nie miałam weny do pisania :( teraz postaram się to nadrobić :D
Za komentarze będę bardzo wdzięczna :S
Do następnego Miśki <3 KC <3

czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 6


To już dziś. Za kilka godzin będę musiała spotkać się z moim bratem. Z jednej strony bardzo chciałabym go poznać, zobaczyć czy jest do mnie podobny, by opowiedział trochę o rodzicach. Natomiast z drugiej boję się. Boję się, że nie spodoba mu się jak wyglądam. Nie chodzi o nic więcej, tylko zapewne liczy, że jego siostra będzie ładniejsza. Boję się spotkać go i zobaczyć jego rozczarowaną minę. Z tego co mówił prawnik mamy się spotkać w Starbucks'ie koło Big Bena o 14. Teraz jest 8, a ja już nie śpię. Zazwyczaj wstaję około godz. 10. To z tych wszystkich emocji. Wczoraj spotkanie i zwykła, niezwykła rozmowa z chłopakami z One Direction, a dziś spotkanie z Mike'iem.
Ubrana w czarne spodnie, białą bokserkę, fioletową bluzę i wysokie trampki tego samego koloru zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie na śniadanie płatki z mlekiem i siadłam na kanapie w salonie. Włączyłam telewizor, ale nie leciało nic ciekawego. Skacząc po kanałach usłyszałam, jak Mon schodzi z góry. Miała na sobie jeszcze piżamę, którą były zwykłe niebieskie szorty i za duża na nią szara koszulka Josha. Zaczęła się przeciągać, gdy mnie zauważyła.
-Hej, już wstałaś? - zapytała zdziwiona. Normalnie bym pewnie jeszcze sobie spała, ale nie dziś. 
-Hejka, tak, nie mogłam spać. - odpowiedziałam.
Nie jestem rannym ptaszkiem i wczesne wstawanie to nie dla mnie.
-Jakieś plany na dzisiaj? - zapytała siadając koło mnie.
-Spotkanie z Mike'iem... - opowiedziałam.
-Nie cieszysz się, że go spotkasz? - zdziwiła się.
-Z jednej strony bardzo się cieszę, z drugiej natomiast jestem strasznie zdenerwowana. A co jeśli jak mnie zobaczy to ucieknie w popłochu? Jak nie tak sobie będzie wyobrażał swoją siostrę? - mówiłam jak opętana.
-Weź, to twój brat a nie chłopak. - zaśmiała się, nie rozumiejąc mojego zdenerwowania.
-Nie śmiej się, to poważna sprawa! - podniosłam trochę głos.
-Woah, spokojnie. Zobaczysz wszystko się jakoś ułoży. - powiedziała i przytuliła mnie. Wiedziała po tych wszystkich latach, że nic tak nie uspokaja jak przytulas. Tu nawet nie chodziło o jej słowa, tylko o jej samą obecność. Po kilku minutach odkleiłam się od niej. Musiałam coś ze sobą zrobić. Miałam jeszcze dużo czasu. 
-To co robimy do tego czasu? - zapytałam.
-Możemy iść na spacer. Co ty na to?
-Jak dla mnie możemy iść. Tylko się przebierz. Josh nie byłby zadowolony, że chodzisz po wielkim mieście w króciutkich szortach. 
-On nie ma nic do gadania. Nie ma go tu.
-A właśnie. Jak ci się z nim układa? Widzieliście się jak byłyśmy w domu?
-I właśnie w tym problem, że nie. Podobno nie miał czasu. - zakpiła.
-Może wypadło mu coś ważnego?
-Przez kilka dni? Jakoś w to wątpię.
Po kilku minutach poszła się przebrać. 

Wróciła ubrana w ciemnoniebieskie dżinsy, białą bokserkę i niebieską koszulę w kratę. Włosy zostawiła rozpuszczone. Zabrałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy jak telefon, portfel czy klucze i wyszłyśmy z domu. Zakluczyłam drzwi i skierowałyśmy się w stronę parku. Tam przysiadłyśmy na jednej z ławek. 
-To mów co się dzieje między tobą a Joshem. - nakazałam przyjaciółce.
-Nic się nie dzieje i o to właśnie chodzi. Nie spotykamy się, nie rozmawiamy, a jeśli już to tylko chwilę bo musi wracać do "pracy". Nic już z naszego związku. - powiedziała smutno.
-Nie minął nawet miesiąc odkąd tu mieszkamy, nie mogło się aż tak między wami zepsuć.
-Ale to nie tylko teraz. Już od dłuższego czasu nie układało się między nami. 
-Ale jak to? Przecież wyglądaliście na zakochanych.- powiedziałam zdziwiona.
-Po prostu, przy innych udawaliśmy, ale gdy byliśmy sami to jakby się odcinał ode mnie.
Opowiedziała jeszcze, że gdy powiedziała mu o wyprowadzce to był trochę zły, ale później mu jakby przeszło. Nie interesowała go już tak bardzo, sprawiał wrażenie znudzonego.
Może i znam Josha długo, ale szczerze powiedziawszy nie wiele o nim wiem. Nie lubił mówić o sobie.
Po godzinie siedzenia ruszyłyśmy do kawiarni, która znajdowała się w parku. 
Była malutka, ale za to przytulna. Emanowała ciepłem rodzinnym. Ściany koloru jasnego brązu i beżu idealnie pasowały do ciemnych stolików i krzeseł. Usiadłam przy stoliku obok okna. Naprzeciwko mnie Monic. Po chwili kelner przyniósł nasze zamówienie. Był nawet przystojny. Miał kruczoczarne włosy, które opadały mu lekko na czoło, zielone, kocie oczy i słodki uśmiech. Muszę znaleźć sobie chłopaka.
-Trish, znajdź sobie chłopaka, bo ślinisz się na widok tego kelnera jak jakiś mops.
Jak tylko skończyła mówić zaczęłam się śmiać. 
-Co cię tak śmieszy? - zapytała zdziwiona.
-Wiesz co jest śmieszne? Że w tym samym momencie pomyślałam o tym co ty. 
-No właśnie. Ciągle mówimy o mnie, a co z twoim życiem miłosnym? Masz kogoś na oku? - zapytała z cwaniackim uśmieszkiem. Znam ją wystarczająco by wiedzieć co to oznacza. Ma jakiś szatański plan.
-Ten kelner był niczego sobie. Umów się z nim! - powiedziała nieco za głośnio zwracając uwagę kilku klientów kawiarni na nas. Rozmawiałyśmy jeszcze długo. W pewnym momencie przypomniałam sobie o spotkaniu z Mike'iem. Popatrzyłam na zegarek. Była 13:45. Co oznaczało, że się spóźnię. Do 14 było jeszcze 15 minut, ale Big Ben jest kawałek od parku. 
-Przepraszam cię Mon, ale jeśli zaraz nie wyjdę to spóźnię się na spotkanie z Mike'm. W sumie już jestem spóźniona. 
-Dobra leć, ja zapłacę. I dziękuję. 
-Za co? - zapytałam zdziwiona.
-Za to, że jesteś najwspanialszą przyjaciółką na świecie. Kocham cię. 
-Ja też cię kocham. - uścisnęłam ją - Ale jeśli zaraz mnie nie puścisz to cię uduszę.
-I tak tego nie zrobisz. - zaśmiała się. 
-Wiem, ale pogrozić nie zaszkodzi. - powiedziałam ze śmiechem i wyszłam z kawiarni.
Po drodze do wyjścia z parku zadzwoniłam po taksówkę. Gdy doszłam do bramy parku taksówka już na mnie czekała. Wsiadłam i ruszyła pod podany przeze mnie adres. Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Przed wejściem do kawiarni spojrzałam na komórkę. Była już 14:10. To tylko dziesięć minut spóźnienia. Z nogami jak z waty weszłam do środka. Po przekroczeniu progu stanęłam i zaczęłam się rozglądać. Nie wiedziałam nawet jak on wygląda. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak. Mógł mieć najwyżej 22-23 lata. był wysoki, z ciemnymi włosami i brązowymi oczami. 
-Hej, ty musisz być Patricia.
-Tak to ja, a ty? - zapytałam.
-Jestem Michael Gallagher. Twój brat.
Zrobiłam tylko wielkie oczy, ale szybko się ogarnęłam. Podeszliśmy do stolika. Po chwili podszedł do  nas kelner. Zamówiłam karmelową latte i zaczęliśmy rozmowę. 
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Jakbyśmy znali się od zawsze, a nie od kilkunastu minut.
Po 2 godzinach zadzwonił telefon Mike'a. Przeprosił i odebrał. Gdy usłyszał kto mówi odszedł od stolika i wyszedł na pole. Dokończyłam swoją kawę. Po chwili przyszedł Mike i powiedział, że musi już iść. 
-Dasz mi swój numer telefonu? - zapytał.
-Pewnie.
Podałam nu szereg cyfr. Pożegnał się buziakiem w policzek i wyszedł. To było dziwne. Nic nie komentując wyszłam z kawiarni. Wróciłam do domu. W kuchni czekała na mnie niespodzianka. W kuchni stał Josh z Kevinem. Natomiast zdziwił mnie brak Mon. 
-Hej chłopcy. - przywitałam się z nimi - gdzie Monic?
-Hej Trish. - powiedział Kevin.
-Hej, - mruknął Josh.
-No dobra, co się stało?
-Nic się nie stało. - odpowiedział teraz Josh.
-Nie ściemniać mi tu. Gadać co się dzieje. - powiedziałam hardo.
-Nie ma co jej oczu mydlić. I tak się dowie. - powiedział Kevin.
-No więc słucham.
-Zerwałem z Monic. - powiedział Josh.
-Co?! Tak po prostu?!
-No tak po prostu. - powiedział z sarkazmem.
-Gdzie Mon?
-Poszła do siebie. - powiedział Kevin.
-Poczekajcie w salonie. Za chwilę do was przyjdę i mi wszystko powiecie. Bo i tak się wszystkiego dowiem.
Gdy to powiedziałam, poszłam do pokoju Monic. Zapukałam, ale odpowiedział mi tylko szloch.
-Hej Mon. Co jest?
-O-o-on z-ze z-zemną z-zerwał. - powiedziała jeszcze bardziej zanosząc się płaczem.
-Cii... spokojnie. - przytuliłam ją. 
Po kilku minutach płaczu opowiedziała mi, jak ucieszyła się, gdy zobaczyła chłopaków za drzwiami. Po tym jak weszli do środka, przywitała się z Kevinem, ale Josh'em nie. On po prostu ją odtrącił. Powiedziała też, że przyjechał tu tylko po to, żeby z nią zerwać, bo jak to ujęła ''nie chciał być aż takim dupkiem i wolał zerwać z nią osobiście a nie przez sms'a lub rozmowę telefoniczną''. Opowiadając to co chwilę zanosiła się płaczem. Po jakimś czasie zasnęła. Przykryłam ją kołdrą i zeszłam na dół.
-Czyż ty do jasnej cholery oszalał?! - wydarłam się na Josh'a, ale nie na tyle głośno, by obudzić Mon. Teraz potrzebny jest jej sen.
-Co?! - powiedział zirytowany.
-Pstro, jak nie wiesz co! Jak mogłeś. Byliście taką śliczną parą! Dlaczego?
-Co dlaczego? Dlaczego z nią zerwałem? Odpowiedz jest prosta. Nie kocham już jej. Kiedyś musiał nastąpić ten moment.
-Wiem, ale sami mówiliście, że jest to miłość do końca. - mówiłam już spokojnie.
-Nie każdy związek musi kończyć się happyend'em.
-Od kiedy zamierzałeś to zakończyć?
-Już od kilku tygodni.
-Kevin. Wiedziałeś o wszystkim? 
-Niestety wiedziałem i mówiłem temu debilowi by na samym początku jej to powiedział, ale ten nie.
-Dlaczego skoro wiedziałeś, że ją nie kochasz, nie powiedziałeś jej tego?
-Myślałem, że to minie, że znów coś do niej poczuję. Niestety, nic takiego się nie stało. Zakochałem się, ale nie w Monic tylko w Ursuli. 
-Ursuli Smith? Tej Ursuli? Przecież sam mówiłeś, że nigdy nie umówiłbyś się z kimś takim jak ona. 
Ursula Smith
-No mówiłem tak, ale jak to mówią serce nie sługa.
Ursula była znienawidzoną przez naszą paczkę dziewczyną, która uważała się za bóstwo. Chyba każdy 
chłopak w szkole ją przeleciał. Nigdy nie była widziana z jednym chłopakiem dłużej niż tydzień. I jak widać teraz owinęła sobie naszego Josha wokół palca. Zobaczymy, jeszcze się chłopak przejedzie. Nie życzę mu źle, ale nie pozwolę by ranił najważniejszą osobę w moim życiu. Przyjaźnimy się, ale i tak mam ogromną ochotę mu przywalić.
-Tylko po to przyjechaliście?
-Tak, będziemy się zbierać. Pozdrów ode mnie Monic i przeproś ją. Pa. - przytulił mnie. Na początku nie wiedziałam co zrobić, lecz jednak odwzajemniłam gest. Kevin też się pożegnał. Wyszli. Po chwili słyszałam jak samochód rusza z podjazdu. Dziwne, wcześniej go nie zauważyłam. Hmm... Może byłam tak zamyślona?
Weszłam na górę sprawdzić czy Mon jeszcze śpi. Gdy weszłam do pokoju, siedziała na łóżku przytulając się do misia którego dostała od Josha.
-Hej Mon, jak się masz?
-Nijak. Możesz mnie przytulić?
-Jeszcze się pytasz. - zaśmiałam się. Usiadłam na jej łóżku, a ona jak małe dziecko wtuliła się we mnie.
-Co teraz zrobisz? - zapytałam po jakimś czasie.
-A co mogę zrobić? Muszę zapomnieć o nim tak jak on to zrobił o mnie. Powiedział mi jeszcze, że spotykał się z nią od 3 miesięcy. Był ze mną, a spotykał się z nią. - znów zaczęła płakać.
-To co? Idziemy do klubu się zabawić? Skoro obie jesteśmy singielkami to czemu nie? Odstresujesz się, choć na chwilę zapomnisz. Co ty na to?
-Może to i dobry pomysł? Tylko gdzie?
-Może Fabirc? Podobno świetny klub.
-Która godzina?
-Coś po 5. Wychodzimy o 7?
-Jasne! Trzeba się przygotować! Co mam ubrać? Pomożesz mi się umalować?
-Spokojnie, mamy dużo czasu, ze wszystkim zdążymy. - powiedziałam spokojnie. Wiedziałam, że Mon chciała już wcześniej iść do jakiegoś klubu, ale jakoś nie miałyśmy kiedy. Teraz jest na to idealna okazja.
-Trish! Przez to wszystko zapomniałam cię wypytać o Mike'a! - zawołała z łazienki.
-Fajnie się gadało, jakbyśmy znali się całe życie, ale nie kilka minut.
-To chyba dobrze. - powiedziała wychylając głowę z łazienki.
-Wydawało mi się, że wie więcej o mnie niż powinien. - powiedziałam jej moje spostrzeżenie - Poza tym zaczął dziwnie się zachowywać po rozmowie z kimś przez telefon.
-Wydaje ci się. - powiedziała podchodząc do szafy - Kiedy mi go przedstawisz? Chętnie go poznam. Ciacho?
-Ciacho. - zaśmiałam się - Ma do mnie zadzwonić i umówimy się na kolejne spotkanie.
-A ty się nie zbierasz? - zdziwiła się - Chyba nie zamierzasz tak iść?
-Za chwilę się przebiorę.
Wyszłam z jej pokoju i skierowałam się do swojego. Z szafy wybrałam szarą bluzkę z rysunkiem, czarną, skórzaną spódniczę sięgającą mi do połowy ud, dżinsową kamizelkę i czarne botki z ćwiekami na obcasie. Wzięłam prysznic, przebrałam się i zajęłam się makijażem i układaniem włosów. Ostatecznie zrobiłam dość mocny makijaż, a włosy spięłam w luźnego warkocza na bok. Do torebki spakowałam telefon, portfel, kilka kosmetyków i zeszłam na dół. Mon jeszcze nie skończyła się szykować więc siadłam na kanapie i włączyłam tv. Leciała akurat piosenka One Direction Live while we're young. Czekając na przyjaciółkę zaczęłam tańczyć. Następną piosenką była Can we dance The Vamps. W połowie piosenki przyszła Mon ubrana w brązową luźną bluzkę, czarną spódniczkę z zamkiem na środku, czarną, skórzaną kurteczkę, różowe szpilki i tego samego koloru torebkę. Włosy rozpuściła.
-Gotowa? - zapytała z entuzjazmem - Widzę, że pytać się nie musiałam. O! Kocham tą piosenkę! 
Właśnie leciała Demi Lovato Skyscraper. Naprawdę śliczna piosenka. Kiedyś jak byłam młodsza dużo śpiewałam, nie uważam, że umiem jakoś ładnie śpiewać, ale to zawsze coś. Zaczęłyśmy się wygłupiać dopóki nie skończył się ten program muzyczny. Dochodziła już 20 kiedy my wyszłyśmy z domu. Zamówiłyśmy taksówkę już wcześniej więc czekała na nas pod domem. Pod Fabric byłyśmy pod 20 minutach. Widząc kolejkę ciągnącą się na drugi koniec budynku zaczęłyśmy się wycofywać lecz przez przypadek wpadłam na jakiegoś chłopaka. 

_________________________________________________________________________________
Znowu długo nie dodawałam, ale nie miałam pomysłu jak by tu zaplanować fabułę, by nie było tylko słodzizny :P
Oto nowy rozdział :P
Mam nadzieję, że gdy akcja się rozkręci przybędzie choć tochę czytelników :) 
Mam wielką nadzieję, że wam się spodoba to co dla was zaplanowałam :) 
JEŻELI PODOBA CI SIĘ TEN FANFIK TO SKOMENTUJ. Wasza sprawa co zrobicie, ale ja wiem przynajmniej co Wam się podoba bądź nie :)

Pozdrowienia Miśki <3 KC <3

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 5

Komentarze = Motywacja 
Im więcej komentarzy tym szybciej rozdział :D
(Choć i tak ich prawie brak :P )

Obudziły mnie promienie słońca, wpadające do mojego pokoju. Wczoraj z tych wszystkich emocji zapomniałam je zasłonić. Wstalam z łóżka sprawdzając godzinę, zdziwiłam się widząc dopiero 7. Wyciągnęłam z szafy malinową bokserkę, taką samą bluzę, spodnie galaxy (czy jak to się tam pisze) ¾, i fioletowe adidasy. Podreptałam do łazienki wziąć szybki prysznic.
Po przebraniu się w wybrany strój wyszłam z domu i pobiegłam tak dobrze mi znaną trasą. Po godzinie wróciłam do domu. Gdy weszłam do kuchni, mama już szykowała śniadanie. Usiadłam koło taty w salonie, który oglądał jakiś program.
-Śniadanie będzie za 10 minut. - powiedziała mama.
-To ja idę wziąć prysznic. - odpowiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju. Tym razem wybrałam ciemne dżinsy, czarną bokserkę, szary sweterek i czarne, wysokie trampki. Wyszłam do łazienki i po rozebraniu się z poprzednich ubrań weszłam do kabiny. 
Gotowa zeszłam na dół. Mama przygotowała naleśniki. Wzięłam od razu 4 na talerz. Byłam bardzo głodna po tym bieganiu. Po śniadaniu powiedziałam mamie, że wracam do siebie popołudniu. Poszłam do swojego pokoju i posprzątałam go. Zadzwoniłam jeszcze do Monic by powiedzieć jej, że ja już wracam i zapytać czy ona też. Odpowiedziała, że mam po nią później przyjechać. Do tego czasu wzięłam książkę Pamiętniki Wampirów i wyszłam na taras. Tam na huśtawce przesiedziałam kilka godzin czytając. Gdy już prawie całą część, mama zawołała mnie na wcześniejszy obiad, bo jak ona to powiedziała, nie puści mnie w tak długą podróż głodną. Więc szybko zjadłam przyszykowany posiłek, którym był kurczak z ryżem i pożegnałam się z rodzinką. Nadal nie dociera do mnie, że to nie są moi biologiczni rodzice, lecz na pewno będę ich tak traktować. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam po Monic. Czekała już na mnie. Wpakowała się do samochodu i ruszyłyśmy do naszego domu w Londynie. 
Droga minęła nam wyjątkowo szybko na rozmawianiu o głupotach, słuchaniu i śpiewaniu, a raczej wyciu do piosenek lecących w radiu. Kilka razy puścili piosenki naszego ulubionego zespołu. Przy Best Song Ever Kiss You nie mogłyśmy się opanować i darłyśmy się na całe gardło. Postanowiłyśmy jeszcze raz przejść się na ich koncert. 
W domu padłyśmy na kanapę i włączyłyśmy telewizor. Leciała akurat bajka Kraina Lodu którą uwielbiam. Tak wiem, mam 19 lat, ale ta bajka jest świetna. Razem z Monic i jej młodszą siostrą Sonią, która ma 5 lat, oglądałyśmy często bajki, a ta była naszą ulubioną. 
Po skończeniu bajki postanowiłyśmy iść dziś na zakupy. Po 15 min. byłyśmy już gotowe do wyjścia.

Zwiedzałyśmy centrum już od dobrych 3 godzin, ale Monic nadal nie znalazła tego fajnego sweterka który wypatrzyła na ostatnich zakupach. Jednak zlitowała się nade mną i poszłyśmy na kawę do Starbucks'a. Ja wzięłam karmelową latte i muffinkę z czekoladą, a Mon czekoladową latte i też muffinkę, ale z owocami.
Gdy wyszłyśmy z kawiarni poszłyśmy Hause'a. Nagle za szybą zrobiło się wielkie poruszenie. Pracownicy sklepu zamknęli wejścia. Zdziwione nie wiedziałyśmy co robić, jednak nie zaprzestałyśmy szukać ubrań. Z kilkoma wybranymi ruszyłyśmy do przymierzalni. Tuż przed nimi wpadłam na jakiegoś chłopaka, który miał na sobie czarne spodnie, vansy w tym samy kolorze i szarą bluzą z kapturem, który miał założony. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne. Po co komu okulary w galerii? Pozbierałam ciuchy, które wypadły mi podczas zderzenia. Gdy miałam już wszystkie ruszyłam do przymierzalni. Lecz wciąż mi nie dawało spokoju kim był tamten chłopak. Wydawał się dziwnie znajomy, jednak nie mogłam sobie przypomnieć kogo mi przypomina. Z Monic wybrałyśmy po kilka ubrań i ruszyłyśmy do kasy. Po drodze opowiedziałam jej co mi się przydarzyło i tak samo jak ja zdziwiła się, że gościu nosi okulary przeciwsłoneczne w budynku. Może ma chore oczy? Wszystko jest możliwe. Po zapłaceniu za zakupy zmierzałyśmy do drzwi, lecz przypomniałyśmy, że są zamknięte, więc zawróciłyśmy by zapytać pracownicy kiedy otworzą. Ruszyłyśmy w tamtym kierunku, gdy nagle się zatrzymałam. Mon popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Co się stało? - zapytała.
-Spójrz - wskazałam na chłopaka przy kasie - to ten sam chłopak na którego wpadłam. - Lecz teraz nie miał na sobie kaptura. Jego kruczoczarne, postawione do góry włosy jeszcze bardziej sprawiały, że kogoś mi przypomina. Po chwili odwrócił się, a mi zabrakło tchu. To był Zayn Malik. Nie wierzyłam własnym oczom. Zauważyłam, że Mon także zaniemówiła. Na dodatek nie miał założonych okularów i te jego śliczne brązowe oczy rozglądały się po całym sklepie. Po chwili jednak jego wzrok padł na nas i się uśmiechnął. Szedł w naszą stronę.
-Cześć dziewczyny. - zagadał, a przy tym uśmiechnął się słodko.
-Hej. - odpowiedziała Monic, która pierwsza się ogarnęła.
-Nie widziałyście może moich zwariowanych przyjaciół? Telefon mi się rozładował i nie mam jak do nich zadzwonić. Mieliśmy nie wrzucać się w oczy na tych zakupach, ale jak to oni gdzieś poleźli, a fanki chyba się dowiedziały, że tu jesteśmy. 
-Nie, nie widziałyśmy ich. Ale jeśli zobaczymy to powiemy, że ich szukałeś. - odpowiedziałam już ogarnięta.
-Tak w ogóle jestem Zayn.
-Monic, a ta obok to Patricia.
-Miło mi. Jesteście naszymi fankami? - zapytał - Nie piszczycie, ani nie mdlejecie, a nawet nie rzucacie się mi na szyję. 
-No wiesz co? - oburzyła się Mon.- To, że nie zrobiłyśmy żadnej z tych rzeczy to nie oznacza, że nie jesteśmy fankami. Po prostu wiemy, że jesteście tylko ludźmi, którzy spełnili marzenia i przekazują swoją pasję innym.  
-Cieszę się, że tak uważacie. - powiedział i znów się uśmiechnął.
-Długo tak te dziewczyny będą stać pod drzwiami? - zagadnęłam.
-To zależy - zaczął - czasem odchodzą po kilkunastu minutach jak widzą, że nikt nie wychodzi, ale niektóre potrafią spędzić i cały dzień czekając.
-Wow. - tylko na tyle było mnie stać.
-O patrz Zayn, chłopaki chyba cię szukają. - zauważyła moja przyjaciółka.
-Jest! - krzyknął z dala Louis.
-Łaskawie mógłbyś odebrać komórkę jak dzwonimy. - powiedział Harry, gdy podeszli do nas. 
-Odebrałbym, gdy mi nie padła. 
-No nic, ważne, że jesteś cały i zdrowy. Już myślałem, że fanki cię porwały. - powiedział Liam.
-A to kto? - zapytał Niall.
-To są Monic i Patricia. Nasze śliczne fanki. - na komplement z ust Zayna lekko się uśmiechnęłam.
-Miło nam.
-To nas pewnie znacie. - powiedział Niall. Przytaknęłyśmy głowami.
-Wybieracie się na nasz koncert? - zagadnął Lou.
-Byłyśmy już na jednym.A kiedy jest?- zapytałam.
-W przyszłym tygodniu na Arenie O2.
-Z chęcią przyjdziemy.
-Niall, coś ty tali zamyślony? - zaśmiał się Harry.
-No bo dziewczyny mi kogoś przypominają, ale nie mogę sobie przypomnieć kogo. A i nie śmiej się ze mnie. - powiedział wracając do rozmyślań. Zaśmiałam się cicho, jednak reszta to zauważyła.
-Co cię tak śmieszy Trishia? - zapytał Zayn.
-No bo pamiętasz Zayn, że zderzyłeś się ze mną niedaleko przebieralni. - chłopka kiwnął głową - No i później zastanawiałam się kim jesteś, bo kogoś mi przypominasz, ale z kapturem na głowie i okularach nie mogłam cię rozpoznać.
-No tak. Przepraszam za tamto. Rozglądałem się za chłopakami.
-Nie, to ja przepraszam, powinnam bardziej uważać.
-To co teraz robimy? Fanki wciąż stoją za drzwiami i nie mamy jak wyjść. - powiedział Liam.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę o ich muzyce, chłopcy pytali się które piosenki lubimy najbardziej, ale nie potrafiłyśmy wybrać. Aż nagle...
-Już wiem! - wykrzyknął nagle Niall.
-Co się stało Ni? - zapytał Zayn.
-Pamiętasz jak po ostatnim koncercie zastanawialiśmy się skąd mogą być te dziewczyny co były ostatnie na spotkaniach? To są one! - wykrzyknął jakiś szczęśliwy.
-A myśleliśmy, że ich nie zobaczymy więcej.
Czyli oni o nas myśleli! Najszczęśliwszy chyba moment w moim życiu! Nie wierzę w to!
-Ooo... Otwierają sklep, chyba fanki już poszły. - powiedział Hazz.
-To my już wracamy, bo Paul będzie zły. - powiedział Li.
Nie chciałyśmy się żegnać, ale taka kolej rzeczy. Najlepsze w pożegnaniu było to, że chłopcy nas przytulili. Mega szczęśliwe wróciłyśmy do domu. Cały czas się szczerząc zrobiłyśmy sobie kolację, którą były kanapki i poszłyśmy do swoich pokoi. Po prysznicu położyłam się do łóżka, lecz nie mogłam zasnąć wciąż myśląc o chłopakach, a szczególnie o Zaynie. Mieć takie szczęście jak my to naprawdę cud. Jeszcze podziękuję Mon, że wyciągnęła mnie na te zakupy. Cała szczęśliwa dodałam jeszcze wpis do pamiętnika, który pisałam, choć rzadko. Są w nim tylko wyjątkowe wydarzenia, a te były jednym z najszczęśliwszych. Cały czas  myśląc o tamtych momentach zasnęłam z uśmiechem na ustach, śniąc o nich.

_________________________________________________________________________________
Yeah! W końcu coś dodałam :) Po ponad 2 tygodniach jest nowy rozdział :D 
Troszkę dłuższy, by choć trochę wynagrodzić zwłokę :*
Dużo nauki i rodzina nie pozwalały nic dodać, a brak weny pisać :( Ale wreszcie jest!!!
Cieszę się, że ktoś to czyta, ale niestety nie nam Waszej opini na temat bloga :/ 
Dla Was to chwila, a dla mnie motywacja i sprawdzenie co jest źle i co poprawić :)
Do następnego Miśki <3 KC <3

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 4

Następny dzień minął szybko. Po południu wybrałyśmy się z Monic do galerii na zakupy. Kupiłyśmy kilka nowych ubrań i butów. Dziś nadszedł wyczekiwany przez nas i połowę dziewczyn z Londynu i okolic. Koncert One Direction! Zaczyna się on o godz. 20, ale postanowiłyśmy być na Arenie już około 18. No wiecie, tak by nikt nie zajął naszych miejsc. Była już godzina 15, a my zaczynałyśmy się stroić. Żartuję, nie stroimy się, tylko ubieramy na luzie. Ja ubrałam zwykłe dżinsy, białą bokserkę z cekinami, dżinsową kamizelkę i białe trampki. Do tego dobrałam kilka dodatków w postaci małych kolczyków w kształcie perełek, bransoletkę i torebkę.
 Monic założyła na siebie czarne spodnie, różową bluzkę na ramiączkach i także różowe baletki. Jej dodatkami były różowe okulary, choć zastanawiam się po co jej na koncercie, torebkę w kolorowe kropki i oczywiście różowy pierścionek.
Umalowałyśmy się delikatnie. Gdy skończyłyśmy dochodziła już 17:30, więc wyszłyśmy z domu, zakluczyłyśmy drzwi i autkiem pojechałyśmy w stronę Areny.
Gdy znajdowałyśmy się już w środku stanęłyśmy na naszym miejscu pod sceną. Zajebiste miejsca! Dobijała już 20 i zaczął się koncert. Chłopcy byli genialni. Śpiewali, wygłupiali się na scenie. Podziwiam ich nie tylko za ich muzykę, ale także za to, że mimo wszystko nadal są sobą. Nie strzeliła im tzw. "woda sodowa" do głowy. Przy "Little Things" zrobiło się spokojniej. Niall grał na gitarze, a Monic omal nie zemdlała jak popatrzył się w naszą stronę. Później było jeszcze lepiej. Chłopcy czytali wiadomości z twitter'a. Jak się okazało jedną z wybranych była nasza! 
-"Dziękujemy, że jesteście z nami, że dzielicie się swoją pasją. Kochamy was i marzymy, by zobaczyć was na żywo." To było naprawdę słodkie. - powiedział Harry.
-Mamy wspaniałych fanów. - odpowiedział Louis.
-A teraz zaśpiewamy "Story of my life"! - tym razem powiedział Niall.
Reszta koncertu minęła wspaniale. Chciałabym przeżyć coś takiego jeszcze raz.
-Monic, co teraz? - zapytałam po zakończeniu koncertu. 
-Teraz czekamy na ochroniarza, który ma nas zaprowadzić do garderoby chłopców. - odpowiedziała - O idzie.
-Dobry wieczór. - powiedział wielki facet w czarnych ubraniach - Proszę pokazać przepustki za kulisy.
Gdy pokazałyśmy mu ruszył przed siebie mówiąc byśmy poszły za nim. Po chwili stałyśmy już w kolejce. Dużo dziewczyn czekało by zobaczyć swoich idoli. Mam wrażenie, że część z nich zemdleje jak tylko ich zobaczy. Nie, żeby nie było. Cieszę się, że ich w końcu zobaczę, ale to nie powód by tracić przytomność. To zwykli mężczyźni, tylko, że spełnili swoje marzenia. Po kilkunastu, a może kilkudziesięciu minutach przyszła nasza kolej. Weszłyśmy do środka, ówcześnie pukając. Chłopcy siedzieli na kanapie i czekali na kolejne fanki, czyli nas. Z tego co zauważyłam byłyśmy ostatnie. Widać po nich, że są już zmęczeni i chcą spać, ale z uśmiechami wytrwale czekają.
-Cześć. - powiedział Liam.
-Hej. - powiedzieli chórem reszta chłopców.
-Hejka. - przywitałyśmy się.
-To co? Autografy? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem Harry.
-Oczywiście. Nie mogłyśmy się doczekać, a jesteśmy chyba ostatnie. - powiedziałam.
-Tak długo na to czekałam. - powiedziała Monic - Chyba zaraz zemdleje. - uśmiechnęła się.
-Nie! - krzyknęli chłopcy.
-Znaczy się, nie mdlej nam tutaj. Ochroniarz musiałby cię wynieść, a chciałbym jeszcze zostać w twoim towarzystwie. - powiedział Niall i uśmiechnął się słodko. 
-No to w takim razie postaram się nie zemdleć. - zaśmiała się Monic.
-To co? Może się przedstawicie? - Zayn.
-No tak, pewnie i tak zapomnicie, mając tyle fanów. - powiedziałam uśmiechając się - Jestem Patricia.
-A ja Monic. - powiedziała moja przyjaciółka.
-Ja Liam. Choć i tak nas znacie. - zaśmiał się.
-Louis.
-Harry.
-Niall.
-Zayn.
-Znamy, ale tylko z internetu. - zaśmiała się Monic.
-To autografy i zdjęcie? - zapytał Lou.
-Jak najbardziej. 
Dostałyśmy autografy od każdego. Nie śniłam nawet by dostać jeden, a teraz mam aż 5!
-Teraz zdjęcie. - powiedział Harry - Louise, zrobisz? - zapytał stylistkę.
-Jasne. - odpowiedziała.
Ustawiliśmy się do zdjęcia. Ja między Zayn'em a Liam'em, a Monic Louis'em i Harrym. Uśmiechnęliśmy się i Lou zrobiła nam zdjęcie. Najpierw moim, później aparatem chłopców.
Pożegnaliśmy się przytulaskiem, co nie powiem, było świetne, i ruszyłyśmy drogą powrotną do domu. Przez całą drogę miałyśmy uśmiechy na twarzy. Choć mamy świadomość, że już nigdy ich nie zobaczymy, to i tak to był najlepszy dzień w moim życiu.

Następnego dnia po południu zadzwonił do mnie adwokat i powiedział, że umówił mnie na spotkanie z Michaelem na piątek po południu w Starbucks'ie w centrum. Dziś środa więc postanowiłam zadzwonić do rodziców i  powiedzieć, że wpadamy z wizytą i chcę pogadać o czymś ważnym. Mama się trochę przestraszyła, ale może mi się tylko wydawało. Zapytałam Monic czy jedzie ze mną, ta ochoczo przytaknęła, bo także stęskniła się ze rodzicami, a szczególnie za Joshem. Spakowane zakluczyłyśmy dom i ruszyłyśmy do Newcastle.
Po 3 godzinach jazdy, byłyśmy na miejscu. Odwiozłam Monic i pojechałam do siebie. W domu byłam po 2-3 minutkach. 
Zaparkowałam samochód i ruszyłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzyła mi mama z wielkim uśmiechem. Weszłyśmy do środka, kierując się do salonu. Tam siedział już tata. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i podszedł do mnie i przytulił. Usiedliśmy na kanapie, a mama przyniosła mój ulubiony deser. A mianowicie ciasto marchewkowe. Po kilku minutach postanowiłam zacząć nieuniknioną rozmowę. 
-Mamo, tato, chcę się was o coś zapytać. - zaczęłam.
-O co córciu? - odpowiedział tata.
-Czy to prawda, że... że mam brata? - nie lubię owijać w bawełnę.
-Co? - zapytała zaskoczona mama.
-Dowiedziałam się, że mam brata. Nazywa się Michael Gallagher. I jeszcze jedno. Czy to prawda, że nie jesteście moimi biologicznymi rodzicami?
-Córciu... - zaczęła mama.
-Odpowiedzcie. 
-Tak to prawda. - powiedział tata.
-Co? Dlaczego jej to mówisz? - zapytała mama.
-I tak by się wszystkiego dowiedziała, prędzej czy później. Po co ją dłużej okłamywać?
-Czyli to prawda. - posmutniałam. Całe życie żyłam w kłamstwie - Ale jak to się stało?
-Nasi przyjaciele, a twoi i Michaela rodzice, mieli wypadek samochodowy. - zaczęła mama. Opowiedziała mi, że jechaliśmy całą rodzinką odwiedzić ciocią Maurę i wujka Bobby'iego. Mieliśmy wypadek samochodowy. Tomas i Laura- tak się nazywali moi biologiczni rodzice- zginęli na miejscu, natomiast ja i Michael przeżyliśmy cudem. Mama podczas opowiadania rozpłakała się na dobre.
-Maura i Bob, przyjechali, jak tylko dowiedzieli się o wypadku. Niestety mogli wziąć pod opiekę tylko jedno z was, ponieważ sami mają 2 chłopców. Jeden w twoim wieku, a drugi jest o 6 lat starszy. Wtedy mieli małe kłopoty, ale nie pamiętam jakie. Jednak zgodzili się, by to my opiekowali się tobą, bo w tym samym czasie Angelica była w ciąży. Niestety poroniła w 3 miesiącu. - czyli mam brata, i kuzynów. Moi rodzice nie są prawdziwymi rodzicami. Dużo do przemyślenia.
-Muszę się przejść, pomyśleć, przetrawić te wszystkie informacje. - powiedziałam wstając - Za 2 dni mam się spotkać z Michaelem. - i wyszłam. Musiałam pomyśleć. Zadzwoniłam do Monic i zapytałam czy ma ochotę się przejść na spacer. Zgodziła się i powiedział, że za 10 minut będzie w naszym miejscu. Jest to zwyczajna ławeczka nad stawem. Po niedługim czasie znajdowałam się na miejscu. Nie minęło kilka chwil, a Monic siadała koło mnie.
-To o czym chciałaś pogadać? - zapytała.
-Rodzice wszystko potwierdzili. - powiedziałam smutna.
-Czyli musisz się wszystkiego spotkać z  Michael'em by wszystko ci wyjaśnił.
-Wiem. Choć wracamy już. - powiedziałam i ruszyłyśmy do domów. W połowie drogi rozstałyśmy się i każda ruszyła do siebie. W domu ruszyłam pod prysznic i położyłam się do łóżka, rozmyślając. Po chwili, już spałam.


_________________________________________________________________________________
Hej Miśki <3
Przepraszam za zwlokę, rozdział miał być w tamtym tygodniu, ale problemy z netem :(
Dodaję teraz i mam nadzieję, że nie jest jakiś okropny, choć ja nie jestem z niego zadowolona. :(
Zostawiam to Waszej opinie :)
Postaram się następny dodać niedługo :)
Proszę o komentarze, bo to duża motywacja :D 
Dziękuję za pierwsze 250 odsłon i mam nadzieję, że nie ostatnich :P

Dziękuję za wszystko i do następnego! <3 KC <3

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 3

Obudziłam się dość wcześnie. Nie mogłam spać po wczorajszej wiadomości. Postanowiłam, że dziś pojadę do tego adwokata i wszystkiego się dowiem. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się ogarnąć. Wróciłam do pokoju po ubrania. Stanęłam przed szafą i wybrałam luźną bluzkę z napisem, dżinsy, botki na koturnie i kilka dodatków.



Po przebraniu się zeszłam do kuchni zrobić śniadanie. Postanowiłam zrobić kanapki. Zabrałam się za robotę. Zrobiłam dodatkową ilość dla Monic. Zjadłam swoje, a resztę schowałam do lodówki. Mon jeszcze śpi, więc napisałam karteczkę, że śniadanie ma w lodówce, a ja za niedługo wrócę. Wróciłam do pokoju, wzięłam list i poszukałam nr do tego adwokata. Jest już po 10, więc powinni mieć czynne. Znalazłam i szybko zadzwoniłam. Odebrała jakaś kobieta.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała miło.
-Dzień dobry. Chciałabym zapytać czy pan Peter Adams ma chwilę czasu na spotkanie? -odpowiedziałam.
-Pani nazwisko?
-Patricia Evans.
-Proszę poczekać, zaraz sprawdzę. - poczekałam kilka chwil i wróciła - Dziś o 12. Pasuje pani?
-Jak najbardziej. - odpowiedziałam - A gdzie mam przyjechać?
-Na Aber Street 25. 
-Dziękuję. - i rozłączyłam się. 
Czyli mam godzinkę, żeby się tam znaleźć. Schowałam list do torebki i wyszłam z domu. Zakluczyłam drzwi i wsiadłam do mojego autka. Włączyłam GPS-a w telefonie i ruszyłam. O 11:45 byłam już pod kancelarią. Weszłam do środka i podeszłam do młodej dziewczyny pracującej jak mi się zdawało recepcji.
-Dzień dobry. Byłam umówiona do pana Peter'a Adams'a.
-Dzień dobry. Pani Patricia?
-Tak to ja.
-Proszę za mną. - powiedziała, więc ruszyłam za nią. Zaprowadziła mnie przed zwykłe, białe drzwi. Zapukała i weszła do środka mówiąc bym chwilę zaczekała. Po kilku sekundach wróciła i powiedziała, że mogę wejść. Przeszłam przez drzwi i przywitał mnie średniej wielkości pokój. Był on w kolorze beżowym. Na środku stało dość duże, zrobione z ciemnego drewna biurko. Na przeciw niego stały 2 krzesła. Po prawej stronie było okno i kilka mniejszych szafek. Po lewej natomiast była duża szafa. Na półkach były różne segregatory. 
-Dzień dobry. Proszę. - powiedział mężczyzna po 40.
-Dzień dobry. Nazywam się Patricia Evans. Dzwoniłam przedpołudniem.
-Tak oczywiście. Jestem Peter Adams. Co panią do mnie sprowadza? - zapytał.
-Tydzień temu dostałam list. Było w nim napisane, że mam brata, a moi rodzice nie są biologicznymi. Był w nim numer do pana kancelarii i kazano mi się zgłosić do pana.
-Ma może pani ten list przy sobie?
-Tak, jasne. Proszę. - podałam mu list i czekałam. Przeglądał go chwilę, która stawała się wiecznością. Po chwili wstał, podszedł do wielkiej szafy i wyciągnął z niej niebieski segregator.
-Otóż, wygląda na to, że pani brat przyszedł do naszej kancelarii, by panią odszukać. 
-Czyli to prawda? - zapytałam nie dowierzając. 
-Tak. Ale musimy to jeszcze sprawdzić. Czy chciałaby pani spotkać się z bratem? - zapytał.
-Tak, chciałabym go zobaczyć i dowiedzieć się jak to się stało.
-Dobrze. W takim razie proszę zostawić mi numer pani telefonu i skontaktuję się z panią jak ustalę datę spotkania. Oczywiście będzie trzeba zrobić testy DNA, ale tym zajmiemy się później. 
-A czy mógłby pan przynajmniej powiedzieć jak on się nazywa?
-Tak. Nazywa się on Michael Gallagher. To tyle.
-Dziękuję i czekam na telefon. Do widzenia.
-Do wiedzenia.
Wyszłam pomieszczenia a następnie z budynku. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do parku, który mijałam po drodze. Był niedaleko naszego domu, więc będę miała gdzie biegać. Po ok. godzinie wróciłam do domu. Nie chciałam by przyjaciółka się martwiła. Gdy weszłam do domu, usłyszałam jak Monic z kimś rozmawia przez telefon. Z barwy jej głosu wynika, że się martwi. Podeszłam do niej i przytuliłam się do niej. Ta szybko zakończyła rozmowę i objęła mnie.
-Co się stało Trish? - zapytała zmartwiona.
-Chyba czas najwyższy Ci powiedzieć. - odpowiedziałam smutno.
-Co się stało? - zapytała przerażona.
-Ddowie-ddziałam się, że mmam bratta...
-Co?! - zapytała zaszokowana.
-No... A najlepsze jest to - powiedziałam, teraz tylko łzy spływały mi po policzkach.
-Co jest najlepsze? - zapytała ni to przerażona, ni to zaciekawiona.
-Dowiedziałam się również, że rodzice nie są moimi rodzicami.
-Co? - zapytała zszokowana -Jak to?
-Pamiętasz imprezę w moje urodziny? - zapytałam.
-No jasne. Takiej biby nie da się zapomnieć. - zaśmiała się.
-A jak czekałyśmy na Josh'a to przyszedł listonosz z listami i jeden był do mnie. Wiec w nim pisało, że mam się stawić do kancelarii tutaj w Londynie, bo mój "brat" mnie szuka. Wiec dzisiaj byłam tam i się tego dowiedziałam. 
-Wow... Nie wiem co ci powiedzieć.
-Nic nie mów tylko mnie przytul. - odpowiedziałam.
-A ja chciałam ci przekazać takie świetne wieści, a ty tu takie smutasy powiadasz. - zaśmiała się lekko.
-No zamieniam się w słuch. 
-Więc, za 2 dni jest koncert! - wykrzyczała uradowana - A najlepsze jest to, że zdobyłam bilety za kulisy!
-Jej, ale się cieszę. - odpowiedziałam już z małym uśmiechem. 
-Ale wracając do sprawy. Co z tym zrobisz? 
-Pierwsze co, to porozmawiam z rodzicami. Pojadę do nich po koncercie. A i mam się spotkać z Michael'em. 
-Kim?
-No z moim bratem.
-To kiedy się z nim zobaczysz?
-Zobaczymy kiedy prawnik zadzwoni.
-Dobra, chodź obejrzymy coś. Dość wrażeń jak na jeden dzień. - powiedziała. Wzięłyśmy różne przekąski i włączyłyśmy film. Z tych wszystkich wrażeń w połowie drugiego filmu, zasnęłam.

______________________________________________________________
Cześć miśki <3 Wiem, dawno nie dodawałam, ale to pierwsze moje opowiadanie i musiałam przemyśleć fabułę. CHŁOPCY pojawią się w następnym rozdziale!!! Dodam go w tygodniu :) Wiem, że to flaki z olejem, ale mam nadzieję, że jakoś zachęcę Was do czytania moich "wypocin" :D Proszę o Komentarze, bo nwm czy dalej pisać. Cokolwiek :D 

Dziękuję za wszystko i do następnego! :* <3 KC <3 

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 2

2 dni minęły szybko. Głównie na spędzaniu czasu z przyjaciółmi. Teraz przygotowuję się na ostatni dzień w szkole. Ubrałam białą sukienkę z czarno-złotym paseczkiem w talii i z wycięciem na plecach w kształcie serca. Do tego śliczne, czarne szpilki na platformie. Włosy upięłam w niesfornego koka.


Gdy skończyłam się szykować do mojego pokoju weszła Monic. Ubrana w czarną sukienkę z koronką, czarne baletki, śliczną torebkę serduszko i takie same kolczyki.

-Ślicznie wyglądasz. - powiedziałam zamiast przywitania.
-Ty też niczego sobie. - zaśmiała się.
- To co? Idziemy odebrać dyplomy, a później czeka nas pakowanie!
-Ale entuzjazm. - zaśmiałam się - Ale oczywiście. To już po jutrze! Jedziemy do Londynu na koncert One Direction!!!
Złapałyśmy się pod ręce i ruszyłyśmy do mojego cudnego autka. Postanowiłyśmy zabrać ze sobą do Londynu większość naszych rzeczy, bo i tak za 2 tygodnie się przeprowadzamy. Na razie jedziemy tylko we dwie. Chłopcy nie okazywali entuzjazmu na wiadomość o wyprowadzce. Oboje są starsi od nas o rok i pracują w firmie taty Josh'a. A specjalizuje się ona w montowaniu części samochodowych. Poza tym żaden z nich nie chce się przeprowadzać, bo tutaj mają większość znajomych. Po kilkunastu minutach byłyśmy już pod szkołą i weszłyśmy po raz ostatni do niej. Kierowałyśmy się do auli by posłuchać "ciekawego" monologu dyrektora.

***
Po rozdaniu świadectw ruszyłyśmy do samochodu. Pod szkołą czekali na nas chłopcy. Przywitałyśmy się z nimi i ruszyliśmy moim autkiem do naszej ulubionej knajpki. Siedzieliśmy tam jakieś 2 godziny, ale później razem z Monic pojechałyśmy do naszych domów zacząć się pakować.
Gdy skończyłam się pakować była już 20. Zeszłam na dół zjeść kolację, którą były kanapki z szynką i warzywami. Po jej zjedzeniu wzięłam długą relaksującą kąpiel. Po wysuszeniu się i włosów przebrała się w moją piżamę i położyłam się spać. Sen przyszedł szybko.

***

Następny dzień minął szybko. Zakończyłam pakowanie, spotkałam się z przyjaciółmi i pomogłam mamie w sprzątaniu. Dziś jest długo wyczekiwany przez nas dzień. To właśnie dziś wyprowadzamy się do Londynu. Sprawdziłam pokój czy niczego nie zapomniałam i w oczy rzuciła mi się niewinna, biała koperta. To był ten list, który dostałam w dniu urodzin. Całkowicie o nim zapomniałam. Szybko schowałam go do torebki i postanowiłam na spokojnie go przeczytać w Londynie. Skoro czekał już tyle to poczeka jeszcze trochę. Spakowałam bagaże i pożegnałam się z rodzicami.
-Pa kochanie. Pisz i dzwoń często. - powiedziała mama.
-Uważaj tam w Londynie. Nie szalej, ale baw się dobrze. - powiedział tata. Przytuliłam ich i weszłam do samochodu. Na pożegnanie pomachałam im i już byłam w drodze do Monic. Nasi rodzice złożyli się i kupili nam dom w Londynie. Gdy wjechałam na podjazd Monic ona żegnała się właśnie z rodzicami. Po chwili zobaczyłam także chłopców. Wyszłam z pojazdu i skierowałam się do grupki ludzi. Razem z Monic pożegnałyśmy się ze wszystkimi. Jej rodzice traktują mnie jak swoją córkę, tak samo moi Monic. Gdy żegnali się nasi zakochańcy coś było nie tak między nimi. Josh był trochę zdystansowany. Ale może mi się tylko wydawało... Po chwili siedziałyśmy już w samochodzie i kierowałyśmy się w stronę Londynu. Po niecałych 3 godzinach byłyśmy już w Londynie. Ostatnio byłyśmy tutaj na przewie świątecznej. Każda z nas ma swój pokój. Po drodze zrobiłyśmy zakupy i niedługo po tym zaparkowałam pod naszym domem.


Wzięłyśmy bagaże i wniosłyśmy do środka. Na lewo od wejścia był przestronny salon, dalej kuchnia z wyjściem na taras. Na piętrze były nasze pokoje oraz pokój gościnny, łazienka. Weszłam do pokoju. Był on różowo-czarny z białą podłogą. Na półkach obok łóżka wisiały zdjęcia. Jedno przedstawiało mnie i Monic, natomiast drugie nasz kochany zespół One Dierection.


Wyszłam z pokoju i udałam się do Monic. Jej pokój był beżowy. Na ścianie obok drzwi miała plakat z chłopakami. podłoga była z ciemnego drewna.


Postanowiłyśmy dziś się rozpakować, a jutro wybierzemy się na podbój Londynu!
Po skończonej pracy zjadłyśmy kolację, którą były zwykłe kanapki i cieplutka herbatka malinowa. Poszłyśmy się wykąpać po ciężkim dniu i zasiadłyśmy na kanapie w salonie. 
-Leci coś ciekawego? - zapytałam.
-Niestety nie. Ale nie sprawdziłam jeszcze wszystkiego. - odpowiedziała.
-Zostaw to. - powiedziałam, gdy zauważyłam powtórki "The Vampire Diaries". Oglądałybyśmy dłużej, ale oczy zaczęły się nam kleić. Obejrzałyśmy 3 odcinki 1 sezonu. Było przed północą, więc weszłyśmy po schodach na piętro i ruszyłyśmy do swoich pokoi.
-Dobrej nocki, kochana. - powiedziałam do Monic.
-Kolorowych, miśka. - odpowiedziała i weszła do siebie.

*
Następnego dnia obudził mnie jakiś hałas. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę źródła dźwięku. Okazało się, że to nasza kochana Monic.
-Hej cwelu, co się tak tłuczesz? - powiedziałam na przywitanie.
-A wiesz, chciałam zrobić nam śniadanie, ale talerz wypadł mi z rąk. - odpowiedziała.
-Oj ty niezdaro... - zaśmiałam się - Poczekaj, pomogę ci.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Posprzątałam potłuczone szkło i wyniosłam do śmietnika. Wróciłam do środka i postanowiłam zrobić nam śniadanie. Nie chwaląc się, gotuję lepiej od Monic. Ona potrafiła wodę przypalić. Nie, żebym się z niej śmiała. Każdemu może się zdarzyć, ale lepej nie jadać jej potraw.
-To w takim razie co upichcisz mistrzu? - zapytała śmiejąc się.
-A na co masz ochotę?
-Hmm... pomyślmy... Może naleśniki z nutellą?
-Świetny pomysł. Wiesz, że je uwielbiam. - zaśmiałam się.
Szybko przyrządziłam ciasto na naleśniki i zaczęłam smażyć. Gdy jadłyśmy przygotowane danie zauważyłam, że wciąż jestem w piżamie. Zresztą nie tylko ja. Monic także się nie przebrała.
-To co, robimy dziś dzień lenia? - zapytałam.
-Jak dla mnie ok. Tylko kto poskłada ubrania do szafy?
-No dobra. Za pół godziny zabieramy się do ogarnięcia walizek, a potem na miasto, pozwiedzać. - odpowiedziałam.
Poszłam do swojego pokoju, wybrałam zwykłe szare dresy, białą bokserkę i z ubraniami wybrałam się do łazienki. Tam wykonałam poranną toaletę, choć nie był już ranek tylko południe. Przebrałam się w wybrane ubrania i włączyłam muzykę. i zaczęłam układać wszystkie ciuchy w szafie, a raczej w garderobie. Maskotki i ozdoby poukładałam na półkach. Gdy już prawie skończyłam była już 4 po południu. To ja tyle tego miałam? Postanowiłam skończyć później. Zostało naprawdę niewiele. Wyszłam z pokoju i udałam się do Monic. Ona także już kończyła.
-To co przerwa? - zapytała jak tylko mnie zauważyła.
-Pewnie. Jemy coś? Zgłodniałam przez te porządki.
-No ja też. Tylko co?
-Nie wiem. Nie chce mi się nic gotować. Zamawiamy coś czy idziemy na miasto? - zapytałam.
-Szczerze mówiąc nie chce mi się nigdzie wychodzić. Zamówmy coś i pooglądamy tv.
-Dobra to ty szukaj numeru do jakiejś knajpki i zamów coś, a ja pójdę wybrać film.
Tak też zrobiłyśmy. Po chwili do salonu weszła Monic i usiadła na kanapie. Postanowiłam włączyć film romantyczny. Więc wybrałam "Gwiazd naszych wina". Oczywiście nie minęło 15 minut filmu, a zadzwonił dzwonek do drzwi. To pewnie dostawca. Wzięłam więc portfel i poszłam otworzyć. Nie myliłam się. Zapłaciłam i wzięłam nasze zamówienie. Monic wybrała dla nas chińszczyznę. Usiadłam na kanapie podałam jedno pudełko przyjaciółce. Gdy film się skończył było już piątej. Postanowiłyśmy poukładać rzeczy, a jutro wybierzemy się na zakupy i pozwiedzać. Czasem przyjeżdżałyśmy do Londynu na zakupy, a teraz to będzie nasza codzienność. Wyszłyśmy po schodach i każda udała się do swojego pokoju. Kończyłam już, kiedy do rąk wpadła mi koperta. Na początku się zdziwiłam, co ona tutaj robi. Po chwili już sobie przypomniałam. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać. Na początku nie mogłam uwierzyć w to co czytam. Po prostu nie mogłam. Ale kto by się dziwił, skoro nie każdy dowiaduje się, że żył w kłamstwie. Otóż było to pismo jakiegoś adwokata. Pisze w nim, że moi rodzice tak na prawdę nie są nimi, że oni mnie adoptowali, że mam brata... Mam przyjechać do kancelarii adwokackiej tutaj w Londynie. Wtedy mi wszystko wyjaśnię jakiś Peter Adams. Mam się wstawić jak najszybciej. Ale było coś jeszcze. Moje zdjęcie jak byłam malutka. Miałam wtedy może jakiś roczek. Pamiętam je bo mama mi je raz pokazała. Ale to było większe. Więcej szczegółów. Na tym co pokazała mi mama, byłam malutka ja jak ktoś mnie trzyma, ale nie widać kto. Na tym jest jakiś mały chłopczyk. Starszy może ode mnie o 2-3 latka. To on trzymał mnie na rękach. Teraz pytanie. Kto to może być? To mój brat? Muszę jak najszybciej skontaktować się z tym adwokatem. Muszę się dowiedzieć, kim jest ten chłopczyk. Postanowiłam na razie nie mówić nic Monic. Dopiero gdy będę wiedziała coś więcej. Jutro wybiorę się do kancelarii. Odłożyłam list do szafki nocnej i wyszłam z pokoju. Postanowiłam udawać, że nic się nie stało. Było już późno więc powiedziałam tylko przyjaciółce dobranoc i że jestem zmęczona tym rozpakowywaniem. Wzięłam szybką kąpiel i położyłam się spać. Sen nie chciał przyjść. Długo rozmyślałam nad tą sprawą. Muszę się jak najszybciej wszystkiego dowiedzieć. Z myślą, że jutro się wszystko wyjaśni, zasnęłam.


________________________________
Cześć Miśki <3 Mam nadzieję, że nie zanudziłam was na śmierć. Wiem, że to takie flaki z olejem, ale akcja się dopiero rozkręca. O ONE DIRECTION będzie za niedługo. Więc proszę o cierpliwość :D Dziękuję za pierwsze 150 wyświetleń <3 KC <3 To dużo, jak na sam początek :D
Proszę tylko jeszcze o Komentarze :D  One są motywacją i wiem czy pisać dalej :D Cokolwiek Wam się podoba lub też nie proszę piszcie :D Dla Was to tylko chwilka, a dla mnie motywacja i znak, że ktoś to jednak czyta :D

Dziękuję za wszystko i do następnego <3 KC <3 MIŚKI <3