wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 7

Widząc kolejkę ciągnącą się na drugi koniec budynku zaczęłyśmy się wycofywać lecz przez przypadek wpadłam na jakiegoś chłopaka. 

-Ojej, przepraszam. - powiedziałam pośpiesznie.
-Hej, jak widzę lubisz na mnie wpadać. - zaśmiał się. Pierwsze co zobaczyłam to wpatrujące się we mnie karmelowe tęczówki. Po chwili opanowałam się i przyjrzałam się dokładniej chłopakowi. Oprócz tych zniewalająco hipnotyzujących oczu zauważyłam czarne, postawione do góry włosy, ciemną karnację skóry i małe, czarne kolczyki w uszach. To zdecydowanie był Zayn Malik. Ubrany w czarny T-shirt, czerwoną, rozpiętą koszulę i czarne spodnie wyglądał obłędnie. Zresztą jak zawsze. Obok niego stała śliczna blond włosa dziewczyna, ubrana w czarną sukienkę i czarne, wysokie szpilki. Tak, to na pewno była Perrie Edwards.
-Uważałabyś! - powiedziała niemiło.
-Przepraszam, to przez przypadek. - odpowiedziałam speszona.
-Lepiej patrz pod nogi. - znów chamski ton.
-Perrie, spokojnie. Patricia nie chciała. - powiedział, a mi serce zabiło mocniej. Zapamiętał moje imię. Perrie tylko wybałuszyła oczy.
-Ty ją znasz?! Jakim cudem?! - powiedziała, a raczej wykrzyknęła.
-No tak, była ze swoją przyjaciółką na naszym koncercie, a potem przypadkowo nas wszystkich zamknięto w jednym ze sklepów w galerii.
Wow, pamięta wszystkie nasze spotkania. Musimy chyba być jakieś wyjątkowe czy coś. A właśnie! Gdzie podziała się Monic?! Stoi obok jakiegoś chłopaka w kolejce. Jak widzę pozbierała się już po Josh'u.
-Ej ty! - krzyknęła Perrie - Przeproś Zaynusia.
Po usłyszeniu zdrobnienia prawie parsknęłam śmiechem, ale powstrzymałam się i tylko cicho się zaśmiałam pod nosem. Popatrzyłam na Malika, on tylko przewrócił oczami, ale nic nie powiedział.
-Przepraszam Zayn.
-Naprawdę nie ma sprawy. Wybieracie się do klubu? - zapytał zmieniając już temat. Uśmiechnęłam się dziękując mu w duchu za zmianę tematu.
-No wybierałyśmy się, ale chyba odpuścimy. Za długa kolejka.
-Nie ma sprawy, wejdziecie z nami. - posłał mi uśmiech. Edwards chyba to zauważyła.
-Co ty wyprawiasz? - syknęła do Zayna - Przecież to miał być nasz wieczór.
-Przecież jest. Ja tylko pomagam im wejść do środka by mogły się dobrze bawić. - powiedział spokojnie.
-Nie będę wam robiła kłopotu. Lepiej pójdę po Mon i wrócimy do domu. - powiedziałam. Szczerze współczuję Zayn'owi jeśli Pezz jest taka przez cały czas.
-Nie no co ty? Zawołaj Monic i wchodzimy.
Podeszłam do przyjaciółki i szepnęłam jej na ucho, że już wchodzimy. Zdziwiła się, ale wskazałam jej Zayna i stojącą obok niego Pezz, która nie wyglądała na zadowoloną.
-Chodźmy już. Wolę nie narażać się bardziej Edwards.
Pewnie się już więcej nie zobaczymy, ale lepiej nie narobić sobie głupim zderzeniem wrogów. Podeszłyśmy do pary i razem skierowaliśmy się do ochroniarzy. Ten spojrzał na Zayna i wpuścił go.
-One są też ze mną. - powiedział, gdy zauważył, że jeden z goryli dziwnie się na nas patrzy.
-Dzięki Zayn. - powiedziałam i razem z Black wmieszałyśmy się w tłum.

Byłam już po kilku drinkach i razem z Mon wywijałyśmy na parkiecie. Co jakiś czas podchodzili do nas jakieś osobniki płci przeciwnej. Tym razem też ktoś podszedł. Był to chłopak o ciemnoblond włosach, ubrany w zwykłą, szarą koszulkę i ciemno-dżinsowe spodnie. Zaczęliśmy tańczyć. Na początku był to zwykły taniec, ale wraz z upływającym czasem chłopak stał się bardziej nachalny. Odepchnęłam go i na szczęście sobie odpuścił. Przetańczyłyśmy jeszcze kilkanaście piosenek pijąc co jakiś czas drinki. Do domu wróciłyśmy taksówką gdzieś tak koło 3 nad ranem.

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Wzięłam prysznic i przebrałam się w świeże ciuchy i zeszłam na dół. Wczoraj byłam tak padnięta i pijana, że ściągnięcie z siebie ubrań było koszmarnie trudne i spałam w nich. W kuchni zażyłam tabletki na ból głowy i popiłam sokiem pomarańczowym. Zrobiłam sobie na śniadanie musli owocowe z jogurtem i siadłam na kanapie w salonie. W pewnym momencie oglądania nawet ciekawego programu o psach, nastąpiła reklama. Jak zawsze wjurzająca, która potrwa kilka minut.W tym czasie postanowiłam zajrzeć do Monic. Leżała w łóżku, w samej bieliźnie. Widocznie miała tyle siły by zdjąć chociaż ubrania.
Jak to ja, bardzo miła, kochana i skromna osoba postanowiłam iść po tabletki i sok dla Mon, bo wypiła więcej ode mnie, a głowy mocnej nie ma. Wracając do jej pokoju wpadł mi do głowy szatański plan. Położyłam przyniesione rzeczy na stoliku nocnym i skierowałam się do łazienki. Nalałam do jakiegoś kubka wody i skierowałam się do łóżka. Tak słodko spała, ale nie mogłam się powstrzymać i wylałam jej na głowę wodę. Gdy połowa znajdowała się już na niej, obudziła się. Poderwała się na równe nogi. Ze śmiechu o mało nie tarzałam się po podłodze. Jej mina i wygląd były przekomiczne.
-Ciebie już do końca powaliło?! - krzyknęła oburzona.
-Nie, poprostu nie mogłam się powstrzymać. Tak słodko spałaś.
-I dlatego postanowiłaś mnie tak chamsko obudzić?!
-Przepraszam. - spuściłam głowę.
-Hej, nie smuć się. Wiesz, że jestem odporna na twoje sztuczki. No dobra. Wybaczam!
-Na pewno wszystko ok?
-No to przecież. - powiedziała z uśmiechem. -A od kiedy ty się tak przejmujesz moją reakcją? Nigdy nie przeszkadzało ci czy się obrażam, bo zawsze szybko przechodzi.
-Po prostu zrozumiałam jak łatwo kogoś zranić nie chcąc tego.
-Zaraz zaraz. O czym ty kobieto gadasz?
-Po prostu myślałam o wszystkim co się działo od naszej wyprowadzki i uświadomiłam sobie kilka spraw.
-Dobra, nie gadaj już więcej tylko się przytul.
Gdy ja przebierałam pościel Monic, bo jak stwierdziła,że  kto nabałaganił ten sprząta, a ona się ogarnęła postanowiłyśmy coś zjeść. Postawiłyśmy na naleśniki z syropem i owocami oraz czekoladą.
Resztę dnia spędziłyśmy na sprzątaniu i wygłupianiu się. Wieczorem zadzwonił do mnie Mike i zapytał się o spotkanie. Z racji że Monic chciała go poznać postanowiłam zaprosić go do nas na obiad.

Następnego dnia przygotowywałyśmy wszystko co było potrzebne. Wysprzątane- było. Obiad- był. Jeszcze tylko się przebrać i wszystko gotowe.
Pół godziny później do moich uszu dobiegł dzwonek do drzwi.
-Zaraz, chwila! - krzyknęłam ze swojego pokoju. Po chwili zeszłam na dół przywitać się z bratem. Jak to dziwnie brzmi.
-Hej,  wychodź. - przywitałam się z bratem.
-Cześć. - powiedział. Po chwili zauważyłam Mon schodzącą ze schodów.
- Właśnie, Mon poznaj Mike'a, mojego brata. Mike poznaj Monic, moją najlepszą przyjaciółkę.
-Miło mi cię poznać. - powiedział całując Mon w dłoń.
-Cieszę się, że przyszedłeś. Siadajcie. Już podaję.
Skierowałam brata i Mon do jadalni, a siebie do kuchni po dania.
Po zjedzonej kolacji usiedliśmy na kanapie w salonie.  Chciałabym się dowiedzieć czegoś o rodzicach. Niestety wydawało mi się, że Mike woli rozmawiać z Mon niż mi opowiedzieć o nich. Postanowiłam więc, zapytać go o parę rzeczy i dać im pogadać. Nie żebym była zazdrosna. Po prostu obiecał, a ja bardzo chcę się dowiedzieć.
-Ekm... Przepraszam, że przeszkadzam, ale obiecałeś opowiedzieć o rodzicach.
-Co chciałabyś wiedzieć?- zapytał niechętnie odrywając się od rozmowy z Mon. Ona jednak wiedząc jak bardzo zależy mi na dowiedzeniu się o nich powiedziała, że idzie do łazienki.
-No, jak wyglądali, czy byli dobrym małżeństwem, jaka jest nasza rodzina, czy utrzymujesz kontakt z innymi... - dostałam słowotoku.
-Hej, hej, pomału. - zaśmiał się przerywając mi. - Może po kolei? To tak. Mama była śliczną, niską, ciemnowłosą kobietą o zielonych oczach. Szczupła, z wielkimi ambicjami. Z tego co mówiła ciocia, to chciała być modelką, ale pojawiliśmy się my, więc oddała karierę na rzecz opiekowania się nami. Tata był wysokim facetem o czarnych włosach i brązowych oczach. Pracował jako prawnik w kancelarii przyjaciela. Był podobno dobry w tym co robił. - zaśmiał się, choć nie wiem co go tak cieszy. Lecz kontynuował. - Byli dobrym małżeństwem, jak każde trochę się sprzeczali, ale nigdy jakoś poważnej kłótni nie mieli. Mama była jedynaczką, a tata miał siostrę i 2 braci.* Ciocia Maura ma 2 synów. To z nimi się wychowywałem. Są nawet spoko. Jeden ma żonę i synka. Drugi wciąż jest wolny. Pewnie go polubisz. Wujek Ed mieszka sam. Jego żona zmarła 4 lata temu na raka. Z kolei wujek Elijah jest najmłodszy i wciąż kawaler, choć słyszałem, że się oświadczył swojej dziewczynie Emmie. W sumie widuję się z nimi tylko czasami. Najczęściej z ciocią Maurą. Jest dla mnie jak druga mama. To tyle. Chcesz jeszcze coś wiedzieć? - pyta, a ja wciąż przyswajam informacje.
-Nie, to wszystko. Dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczyło.
-Nie ma za co, ale teraz chcę usłyszeć jak ty żyłaś przez te lata. - był miły, zero wcześniejszej niechęci. Może mi się tylko wydawało...
-Pod warunkiem, że też opowiesz. Teraz opowiadałeś o innych a nie o sobie.
-No dobra. Zaczynaj.
-Więc mieszkałam w Newcastle. Moi rodzice są cudownymi ludźmi. Zawsze starali się by mi nic nie brakowało. Tata jest szefem jakiegoś wydziału w firmie dziennikarskiej, a mama to prawnik. W wieku 5 lat poznałam Monic. Nasze mamy ze sobą pracowały i przyjaźniły, więc widywałyśmy się często. Na dodatek chodziłyśmy do tej samej szkoły. Nasza przyjaźń nie była idealna, ale była nasza. Nic poza tym ciekawego się nie działo. Teraz twoja kolej.
-Więc jak wspominałem, mieszkałem z ciocią Maurą. Na początku mówiłem do niej mamo, ale gdy zrozumiałem, że moja mama nie żyje, zacząłem nazywać ją ciocią. Z Greg'iem i Niall'em dobrze się dogadywałem, lecz niedawno posprzeczaliśmy się i nie widziałem się z nimi.
-Dawno ich nie widziałeś?
-No będzie już jakieś pół roku.
-Nie chcesz ich odwiedzić? - pytam. Sama z chęcią bym ich spotkała.
-Nie wiem czy chcieliby mnie jeszcze widzieć. Tą sprzeczką się poróżniliśmy.
-Jeżeli chcesz mogę jechać z tobą. Spotkałbyś się z nimi i porozmawiał, a chciałabym ich poznać.
-Myślę, że to dobry pomysł. - uśmiechnął się. -A tak z innej beczki to gdzie Mon?
-Miała iść tylko do łazienki. Chodź sprawdzimy.
Weszliśmy po schodach na piętro i skierowaliśmy się do pokoju Monic. Zapukałam i uchyliłam drzwi. Patrzę a tam Mon rozmawia z Josh'em. Co on tu robi?

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale zaczęłam się martwić bo nie schodziłaś. - powiedziałam spoglądając na przyjaciółkę. -A tak apropo, Josh co ty tu robisz?
-Hej Trish, przyszedłem pogadać. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć.
-Przyszedłeś sam czy Kevin cię przysłał? - byłam bardzo tego ciekawa.
-Masz racje. To przez Kevina przyszedłem. Ale to nie zmienia faktu, że Mon należą się wyjaśnienia.
-Mon? Nic nie powiesz?
Dziewczyna dopiero teraz obróciła się do mnie przodem. Zauważyłam, że jej szare oczy były pełne łez. Szybko podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Chłopaki. - zwróciłam się do Josh'a i Mike'a. - Nie chcę być niemiła, ale czy możecie wyjść? Muszę na spokojnie z nią pogadać.
-Spokojnie. To zgadamy się jeszcze, co Trish? Pa dziewczyny. - powiedział Mike i wyszedł z pokoju.
-A z tobą się jeszcze rozprawię. - powiedziałam do Josh'a, który też już wychodził. Opuścił pokój bez słowa. Po chwili usłyszałam zamykające się drzwi wejściowe.
-A teraz Monic, gadaj co ten kutafoniec ci powiedział, że tak okropnie wyglądasz.
Zaśmiała się cicho i zaczęła opowiadać jak Josh pukał do jej okna, jak mało co zawału nie dostała. Jak zaczął ją przepraszać, że przyniósł jej bukiet czerwonych tulipanów, jej ulubionych kwiatów. Zaczął się tłumaczyć, że serce nie sługa, ale nie chciała go słuchać. Gdy już się uspokoiła, zeszłyśmy na dół. Tam przygotowałam dla nas po kubku gorącej czekolady. Usiadłyśmy na kanapie i włączyłam telewizor. Na koniec wieczoru zrobiłyśmy sobie noc filmową.
Po obejrzeniu Gwiazd naszych wina włączyłam komedię Rrrr... Uśmiałyśmy się przy tym strasznie. Po kilku filmach poszłyśmy spać w dobrych humorach.
Kilka dni później omówiłam z Mike'iem, że pojedziemy do rodziny za tydzień. Przez ten czas mamy wszystko przygotować.
Monic widząc, że się pakuję podeszła do mnie i się przytuliła.
-Będę za tobą bardzo tęsknić. Na ile jedziecie? - zapytała.
-Nie będziesz tęsknić i nie wiem na ile. -powiedziałam.
-Przecież wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra, więc czemu sądzisz, że nie będę?
-Nie będziesz, uwież mi. - powiedziałam, a jej mina-bezcrnna. - Nie będziesz tęsknić, bo jedziesz z nami.
Ucieszyła się i poleciała do siebie się pakować.

To już dziś. Poznam moją rodzinę. Bardzo się z tego cieszę, ale też strasznie boję. Mamy zrobić niespodziankę cioci. O umówionej godzinie byliśmy już całą trójką na lotnisku, bo jak się niedawno dowiedziałam ciocia mieszka w Irlandii. Oddaliśmy bagaż i po odprawie siedliśmy do samolotu. Po 3** godzinach lotu byliśmy w Dublinie i przez kolejną godzinę jechaliśmy do Mullingar. Potem taksówką pod dom.
-Jak dawno tutaj nie byłem - szepnął Mike. Z uśmiechem na twarzy ruszyliśmy do drzwi.

______________________________________________________________________________
* Nwm ile Niall ma wujków i ciotek z pierwszego zdarzenia, czyli ilu ma od stron rodziców.
** Jestem za dużym leniem by sprawdzić ile trwa lot i przejazd :) mam nadzieję, że nie jest to duża różnica co w rzeczywistości :D
______________________________________________________________________________
Hejka ;D Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie :D
Przepraszam Miśki za tak długą nieobecność. Był koniec roku szkolnego i poprawianie ocen + w tym czasie nie miałam weny do pisania :( teraz postaram się to nadrobić :D
Za komentarze będę bardzo wdzięczna :S
Do następnego Miśki <3 KC <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz